poniedziałek, 15 grudnia 2008

„BARWINEK” KOŹNIEWSKIEGO - OŚ Nr 8


Reklamę tę kupił dla mnie kolega, który odwiedził giełdę staroci. Wiedział, że interesuję się historią Oświęcimia, więc gdy przechodził obok jednego ze straganów i zobaczył logo „Barwinek”, a poniżej „Oświęcim”, od razu kupił reklamę.

Folder przedstawia reklamę fabryki papy Emila Kuźnickiego.
Nie wiedziałem nic na temat tej przedwojennej fabryki, więc bardzo się ucieszyłem. Jest to dość nietypowa forma, jeśli porównamy ją z dzisiejszymi reklamami. Dwóch panów rozmawia, jeden zachwala produkt drugiemu i ten ich dialog jest bardzo nietypowy. Takiego języka reklamowego dzisiaj już nie ma. Wówczas było to rozwiązaniem nagminnym. Teraz zresztą stary typ reklam powoli powraca, choć może nie jest to jeszcze zbyt popularne. Na temat samej fabryki Kuźnickiego wiadomo niewiele, może dlatego że mieściła się ona nieco na uboczu miasta Oświęcim. To chyba nie był bardzo duży zakład. Kilka lat temu udało mi się jeszcze zdobyć dokument firmowy fabryki z 1938 r. z pięknie malowaną ryciną.

Niedawno w Izraelu zmarł wnuk Emila Kuźnickiego, Adam Druks. Był on przewodniczącym Związku Oświęcimian i przez wiele lat przyjeżdżał do Oświęcimia. Odwiedzał wówczas także m.in. starą fabrykę dziadka, po której bardzo chętnie oprowadzał go ówczesny prezes. Druks natomiast opowiadał mu o Kuźnickich i o historii fabryki. Druks próbował nawet odzyskać zakład, ale mu się to nie udało, bo był on już wtedy upaństwowiony. Budynek zresztą do dziś stoi na terenie gminy Brzezinka. Niedawno nabyli fabrykę nowi właściciele, którzy dalej produkują tam papę.

poniedziałek, 1 grudnia 2008

Miesięcznik Oś - Nr 8 (Grudzień 2008)


Tematem głównym numeru jest seminarium dla polskich edukatorów, które odbyło się w jerozolimskim Instytucje Yad Vashem. W grudniowym numerze publikujemy także ciekawe rozmowy, m.in. wywiad z Alexem Dancygiem, dbającym o polsko-izraelską współpracę z ramienia Yad Vashem, a także rozmowę z nauczycielami liceum im. Konarskiego w Oświęcimiu Haliną i Wiesławem Świderskimi, którzy niedawno zaprezentowali oświęcimianom film przygotowany wraz ze swoimi uczniami „Oszpicin. Ocalić od zapomnienia”.

sobota, 15 listopada 2008

TRUCIZNA Z AUSCHWITZ? - OŚ Nr 7

Działo się to nie tak dawno, we wrześniu tego roku. Zadzwonił do mnie znajomy z Oświęcimia, który powiedział: Mirek, przyjedź do mnie, mam coś dla ciebie – znalazłem coś z czasów okupacji i mam tego całe wiadro. Byłem zaskoczony. Postanowiłem od razu pojechać do niego i zobaczyć, co to jest.
Puszki ze środkiem grzybobójczym „Ceresan”


W garażu znajdowało się naczynie przypominające garnek do prażonych, a w nim było pełno jakichś puszek. Zaczęliśmy z córką znajomego przeglądać te pudełeczka. Okazało się, że jedne wykonane są z papieru, inne z metalu, a prawie wszystkie są oryginalnie zamknięte za pomocą taśmy naklejonej na wieczka. Na wieczku napis, „Bayer”. Etykiety były napisane w języku niemieckim. Przeczytałem tylko napis „Ceresan” oraz miejsce produkcji: Lewerkusen. Na etykietach były namalowane trupie czaszki. Kolega powiedział, że znalezisko pochodzi z czasów okupacji niemieckiej i zostało przyniesione z IG Farbenindustrie Auschwitz.

Pierwsze skojarzenie: to jakiś środek, który mógł być wykorzystywany do doświadczeń na więźniach. Jedno pudełko było otwarte, więc zajrzałem do środka. Była tam dziwna substancja – różowy proszek. Wróciłem do domu i włożyłem wszystko do szczelnego pudełka. Zacząłem poszukiwania. Okazało się, że był to środek grzybobójczy na bazie dużej ilości rtęci. „Ceresan”. Znalezisko trochę mnie przeraziło. Nadal pozostaje wiele pytań i zagadek. Do czego był stosowany w IG Farben? Jak się znalazł w domu mojego znajomego? Co to tak naprawdę jest?

Mirosław Ganobis.

piątek, 7 listopada 2008

Raj utracony

Oszpicin, po żydowsku Oświęcim. Miasto, które we wspomnieniach dawnych żydowskich mieszkańców jawi się jako oaza spokoju i tolerancji. To oni są bohaterami poruszającego filmu dokumentalnego „Oszpicin. Ocalić od zapomnienia”.


Premiera filmu odbyła się w środowy wieczór w Centrum Żydowskim na placu ks. Skarbka w Oświęcimiu. Wzbudziła ogromne zainteresowanie. Ci, którzy przyszli, z trudem pomieścili się w sali na poddaszu.
Wiesław i Halina Świderscy na co dzień uczą w najstarszym oświęcimskim liceum, popularnym Konarze. Postanowili zrobić film, który pokazałby prawdziwe oblicze Oświęcimia tuż przed Holocaustem. Życie mieszkańców, z których 60 proc. było Żydami.

Prawdziwy, nierealny świat

Nauczycielskie małżeństwo natchnęło licealistów do zbierania materiałów na temat dawnych żydowskich mieszkańców Oświęcimia i ich polskich sąsiadów. Wykorzystali też zarejestrowane na taśmie filmowej wywiady z dawnymi mieszkańcami, przeprowadzone w Izraelu przez pracowników oświęcimskiego CŻ. W efekcie powstał obraz, który wzrusza. Wydaje się nierealny, choć jest prawdziwy.
– W Oświęcimiu naszej młodości była bieda, ale bieda szczęśliwa – ta wypowiedź jednego z dawnych mieszkańców grodu nad Sołą, dziś dożywającego starości w Izraelu, jest chyba najlepszym komentarzem do rzeczywistości przedwojennego Oświęcimia.
Zarówno on, jak i pozostali wypowiadający się w filmie Żydzi podkreślali, że w mieście nie było wrogości. Wręcz przeciwnie – normą były przyjaźnie polskich i żydowskich mieszkańców Oświęcimia.
Jak mówi Wiesław Świderski, do końca projektu „Usłysz i zapamiętaj” dotrwało 17 uczennic.
– Zaczynała cała 26-osobowa klasa, ale z uwagi na przygotowania do matury, część osób musiała zrezygnować – tłumaczy nauczyciel języka niemieckiego.
W sumie z 60 godzin materiałów powstał 38-minutowy film. – Chcieliśmy pokazać przedwojenny Oświęcim, który dla obecnych mieszkańców jest kompletnie nieznany – tłumaczy Świderski. – Dla dawnych żydowskich oświęcimian to miasto znaczyło bardzo wiele. Część z nich odwiedza rodzinne miasto. Oświęcim w nich żyje, choć większość z nich ma grubo ponad 80 lat.

Zobaczą w kablówce

Licealiści nawiązali korespondencję z żydowskimi mieszkańcami przedwojennego Oświęcimia: Tovą Berlinski, Leą Gleitman, Jerzym Feinerem, Wiktorem Zeew Borgerem, Lolą Bodner, Rozą Shoshaną Freilich, Aloną Frankel, Rachel Jakimowski, Henrykiem Schönkerem, Sabiną Rosenbach i Jacobem Hennenbergiem.
– Przesłane wspomnienia i zdjęcia okazały się bezcenne w realizacji projektu – mówi Paulina Polanek, jedna z uczestniczek projektu „Usłysz i zapamiętaj”. Przyznała, że zebranie i opracowanie materiałów wymagało wielomiesięcznej, ciężkiej pracy i wielu poświęceń.
– Ale było warto! – mówi dziś z satysfakcją Paulina.
Obraz udało się zrealizować dzięki współpracy z Centrum Żydowskim w Oświęcimiu, Mirosławem Ganobisem, kolekcjonerem pamiątek związanych z Oświęcimiem, oraz Telewizją Oświęcim.
Ten wyjątkowy film, będzie można zobaczyć 12 listopada w oświęcimskiej telewizji lokalnej, a także poprzez sieć kablową Vectra w 50 miastach w Polsce. Kopie zostaną przekazane także do Centrum Żydowskiego, Centrum Dialogu i Modlitwy, Międzynarodowego Domu Spotkań Młodzieży, Międzynarodowego Centrum Edukacji o Auschwitz i Holokauście przy Państwowym Muzeum Auschwitz – Birkenau w Oświęcimiu oraz wszystkich zainteresowanych instytucji.
Niewykluczone, że uda się zrealizować wersję z napisami w języku angielskim. Dzięki temu film mogliby zobaczyć ludzie z różnych stron świata. Dziś dla większości z nich Oświęcim kojarzy się wyłącznie z byłym kombinatem śmierci Auschwitz-Birkenau.

źródło: www.super-nowa.pl

sobota, 1 listopada 2008

Miesięcznik Oś - Nr 7 (Listopad 2008)


Tematem głównym numeru jest II Międzynarodowe Biennale Plakatu Społeczno Politycznego zorganizowane przez Międzynarodowy Dom Spotkań Młodzieży w Oświęcimiu. Ta niezwykła inicjatywa pokazuje, że choć plakat - jako gatunek sztuki - został wyparty z przestrzeni miejskiej przez billboardy, to artyści nadal chcą komunikować się z widzami w takiej właśnie formie. Zainteresowanie biennale przerosło oczekiwania organizatorów. W Osi znajdą państwo m.in. rozmowę z przewodniczącym jury tegorocznej edycji biennale, profesorem katowickiej ASP Tadeuszem Grabowskim.

czwartek, 30 października 2008

Trucizna z Auschwitz znaleziona w piwnicy

Trucizna z Auschwitz znaleziona w piwnicy
wczoraj
Truciznę produkowaną przeszło 60 lat temu w Auschwitz odnalazł w swej piwnicy mieszkaniec Oświęcimia. Puszki z symbolem trupiej czaszki są opatrzone napisem ,,IG Farbenindustrie". To koncern odpowiedzialny w czasie II wojny za produkcję cyklonu B, gazu służącego do mordowania ludzi. Wykorzystywano go w komorach gazowych KL Auschwitz-Birkenau.
Kilkanaście puszek papierowych i metalowych ceresanu jest w posiadaniu Mirosława Ganobisa, miłośnika historii Oświęcimia i kolekcjonera.
- We wrześniu zadzwonił do mnie znajomy ze Starego Miasta - wspomina Ganobis. "Przyjeżdżaj. Znalazłem jakieś świństwo z czasów okupacji. Mam tego całe wiadro" - usłyszał w słuchawce. - Ta wiadomość mnie zelektryzowała - przyznaje kolekcjoner. Opowiada, że w domu znajomego był kilka minut później. Okazało się, że oświęcimianin robi porządki na strychu, w piwnicy i garażu. Przegrzebuje przedwojenną willę. "Znalazłem to w piwnicy, w miejscu, do którego nikt od lat nie zaglądał" - rzekł. - Pokazał garnek przypominający kociołek do prażonych, a w nim pełno puszeczek - wspomina Ganobis.
Przypomina sobie, że wspólnie z córką znajomego zaczął przeglądać pudełeczka. Okazało się, że część z nich jest wykonana z papieru, a inne z metalu. Prawie wszystkie oryginalnie zamknięte były za pomocą taśmy doklejonej do wieczka. Na tym zaś napis, "Bayer". ,Na etykiecie widniał kolejny - "Ceresan", wyprodukowany Lewerkusen, a obok trupie czaszki. Wiadomo, że firma Bayer w czasach wojny produkowała świństwa chemiczne wykorzystywane m.in. do zagłady ludzi.
- Znajomy jest pewien, że opakowania te przyniesiono z IG Farbenindustrit Auschwitz. Na dowód pokazał kopertę z logo firmy , która była pomiędzy pudełeczkami - mówi Ganobis. Przypomina sobie, że w czasie oglądania znaleziska jedna z puszek otworzyła się. W środku ujrzał proszek różowego koloru.Do dzisiaj Ganobis poszukuje jakichkolwiek informacji na temat ceresanu. Jednak niczego ciekawego się nie dowiedział. Ustalił jedynie, że ceresan to środek grzybobójczy produkowany na bazie rtęci.
- To tłumaczy, dlaczego po spojrzeniu do środka zaczęło mnie palić w gardle - mówi.
- Ceresan była zamawiany m.in. do apteki SS w KL Auschwitz. Był też wykorzystywany jako środek grzybobójczy do ochrony zbóż. Nic nie wskazuje na to, by stosowano go do zabijania ludzi - mówi Igor Bartosik z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Tadeusz Jachnicki - POLSKA Gazeta Krakowska


http://krakow.naszemiasto.pl/wydarzenia/916348.html

piątek, 17 października 2008

Trucizna w garażu

Pewien oświęcimianin robiąc porządki w garażu natknął się na nietypowy garnek. To, co w nim znalazł, przeraziło go. Garnek był wypełniony puszkami, oklejonymi etykietami z symbolem trupiej czaszki i złowrogim napisem: IG Farbenindustrie. To koncern odpowiedzialny w czasie II wojny światowej za produkcję cyklonu B.

Mirosław Ganobis pokazuje puszki znalezione w willi swojego znajomego. Zostały wyprodukowane przez IG Farbenindustrie.
Fot: lor


Wystraszony nie na żarty oświęcimian zadzwonił do swojego kolegi, Mirosława Ganobisa, znanego w okolicy miłośnika historii. Ten, nie bacząc na swoje zajęcia, w ciągu kilku minut zjawił się u właściciela przedwojennej willi. Mężczyzna pokazał mu okazały garnek wypełniony mnóstwem puszek. 
– Zelektryzował nas napis na puszkach: IG Farbenindustrie. To cieszący się ponurą sławą niemiecki koncern, który produkował cyklon B, środek przy pomocy którego uśmiercano w komorach gazowych miliony więźniów obozów zagłady – tłumaczy Mirosław Ganobis.
Część puszek, z nazwą handlową produktu „Ceresan”, została wykonana z papieru. Reszta z metalu. Niemal wszystkie oryginalnie zaplombowane taśmą naklejoną na wieczka. Obok złowrogiego IG Farbenindustrie na etykiecie wzrok przykuwa charakterystyczne logo firmy „Bayer” z Leverkusen. Firmy znanej współcześnie z produkcji lekarstw, a w czasie wojny wchodzącej w skład IG Farben. 
– Właściciel willi zapewnił mnie, że puszki tkwią w tym miejscu od czasów okupacji niemieckiej i zostały przyniesione z IG Farbenindustrie Auschwitz. Na dowód tego pokazał mi kopertę z logo tej firmy, która tkwiła między tymi puszkami – relacjonuje Ganobis.

Okazało się, że „Ceresan” to środek do bejcowania nasion, a zarazem specyfik potrafiący zabić człowieka.
Foto: lor


W pierwszej chwili przez głowę pana Mirosława przemknęła myśl, czy to aby nie jest złowrogi środek, którym masowo uśmiercano więźniów.
– Zajrzałem do środka jednej z puszek. Zawartość okazała się sypka jak sól, tyle, że w kolorze różowym. Po chwili zaczęło mnie drapać w gardle – opisuje doznania.
Po dłuższych poszukiwaniach dowiedział się, że wspomniany „Ceresan” to środek ochrony roślin, a zarazem silny środek grzybobójczy. Niebezpieczny dla ludzi
– Na jego używanie trzeba było mieć specjalne zezwolenie – twierdzi Ganobis.
W jakich okolicznościach groźne dla ludzi znalezisko z czasów wojny znalazło się w garażu starej oświęcimskiej willi? Cóż, na to pytanie na razie nie znamy odpowiedzi. 
Co ciekawe, na internetowych stronach aukcyjnych udało nam się natknąć na etykietę „Ceresanu” sprzed 1950 roku. Cena wywoławcza... 1 euro.

źródło: www.super-nowa.pl

piątek, 10 października 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 6

Sławomir Staszak był znanym w naszym mieście kolekcjonerem pamiątek związanych z Oświęcimiem. Był także moim przyjacielem. Pewnego razu pokazał mi reklamę, informując, że jest to jego nowy nabytek

Zapomniałem o tej sprawie. Któregoś dnia dowiedziałem się od jego mamy, że Sławek nie żyje. Był to wielki szok dla mnie, ale i strata dla naszego miasta. Przez długi czas zastanawiałem się, co stanie się z jego bogatą kolekcją, ale nie miałem odwagi zapytać jego mamę, jakie będą dalsze losy tych zbiorów. Minęło kilka lat i dowiedziałem się, że kolekcja została sprzedana do przyszłego Muzeum Miasta Oświęcim. Przez cały czas myślałem o jej odkupieniu, ale nie miałem odwagi zapytać o to Pani Staszak. Jak tylko czas mi pozwala, odwiedzam ją i czasami siedzimy w pokoju jej syna, wspominamy go oraz to, co robił. Pewnego razu mama Sławka powiedziała, żebym sprawdził, czy nie ma jeszcze jakichś pozostałości po pamiątkach z Oświęcimia. Nie bardzo wiedziałem, gdzie szukać, bo na półkach stało sporo książek, gazet i innych dokumentów. Jak wśród nich odnaleźć to, co mnie interesuje i dotyczy historii miasta? Postanowiłem jednak spróbować, wiedząc, że jest to moja jedyna szansa na zabezpieczenie tych materiałów. Zacząłem przeglądać gazetę po gazecie. Trzeba było robić to spokojnie, bo pisma mogły zawierać coś istotnego na temat Oświęcimia, a i do środka gazet mogło być coś włożone. Potem przeglądałem książki i tak minął cały dzień. Po kilku godzinach miałem już dosyć szukania, ale się nie poddawałem. Nie pamiętam dokładnie, gdzie leżał prospekt Biura Podróży Zofii Biesiadeckiej, alew którymś momencie trafiłem na tę reklamę. Myślę, że ona tam na mnie czekała i to właśnie w moje ręce miała trafić – przez dom i pokój Sławka przewinęło się sporo kolekcjonerów i kupców staroci, którzy przyjeżdżali do Pani Staszak, aby odkupić to, co pozostało po kolekcji. Przez cały czas czuję jednak niedosyt i mam przeczucie, że powinienem tam wrócić i jeszcze czegoś poszukać...

środa, 8 października 2008

Kto zrobi interes na niemieckim bunkrze?

Galeria w dawnym niemieckim bunkrze? O pozostawienie na oświęcimskim Rynku Głównym militarnej "pamiątki" po hitlerowcach zaapelował do władz miasta kolekcjoner i znawca historii Oświęcimia, Mirosław Ganobis. Magistrat skłania się do wyburzenia obiektu szpecącego serce miasta nad Sołą.

Mirosław Ganobis obok bunkra (z prawej), na którym przed laty postawiono dom towarowy Tęcza.
Foto: lor

Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku na poniemieckim bunkrze postawiono olbrzymi (i brzydki) dom towarowy Tęcza. Od kilku lat oświęcimski magistrat dąży do wyburzenia szpecącego centrum miasta budowlanego potworka. W lipcu tego roku magistrat nabył 2/3 udziałów w budowli. Objęto za blisko 2 mln zł, udziały od dwóch dotychczasowych współwłaścicieli obiektu. Trzeci wciąż nie godzi się na sprzedaż miastu swojego pakietu. Nie zadowala go kwota 900 tys. zł. proponowana przez Urząd Miejski. Prezydent Janusz Marszałek przekonuje, że większościowy współwłaściciel, czyli miasto, ma bezpośredni wpływ na zagospodarowanie nieruchomości.
– Może żądać sądowego zniesienia współwłasności ze spłatą mniejszościowego udziałowca – przekonuje prezydent Oświęcimia.
Tyle teoria. W praktyce, ewentualna sądowa batalia może ciągnąć się latami. Prezydent aż tyle czasu nie ma, bo kolejne wybory już za dwa lata, a do tego czasu trzeba się wykazać przed elektoratem spektakularnym sukcesem. A takim niewątpliwie byłoby zburzenie Tęczy. W przyszłym roku magistrat chciałby rozpocząć odkładany od dwóch lat remont zdewastowanej płyty Rynku Głównego. Pieniądze na ten cel zostały ujęte w Oświęcimskim Strategicznym Programie Rządowym. Tyle że jeśli mniejszościowy udziałowiec stanie okoniem, nici z szybkiej rewitalizacji serca miasta. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mieszkanka Śląska byłaby skłonna sprzedać swoje udziały za ok. 1,5 mln zł.

Udało nam się wejść do wnętrza bunkra. Dziś mieści się w nim magazyn sklepu z elektroniką, który funkcjonuje na dobudowanym piętrze.
Foto: lor

A bunkier niech zostanie...
Wyburzenie Tęczy tak, ale z zachowaniem bunkra – apeluje w liście do władz miasta Mirosław Ganobis, oświęcimski kolekcjoner i miłośnik historii miasta nad Sołą.
– Bunkier jest mały, o czym świadczą archiwalne zdjęcia. W trakcie budowy Tęczy został obudowany pustakami i stąd to wrażenie, że jest potężny – dowodzi Ganobis. Twierdzi, że nie ma drugiego miasta w Polsce, gdzie na rynku niemieccy okupanci wybudowali schron. – Może więc powinniśmy to wykorzystać? – zastanawia się Ganobis.
Bunkier skrywa wiele tajemnic. Ponoć jest połączony podziemnym przejściem z oddalonym o kilkadziesiąt metrów starym ratuszem. Tak twierdzi inny znawca historii Oświęcimia, Tadeusz Firczyk. Kilka lat temu zwiedził owe tajemne przejście. Przekonuje, że w podziemiach starego ratusza, zanim powstał w nich pub, istniało wejście do bunkra. Miano je zamurować podczas prac adaptacyjnych.
Ganobis proponuje, by zamiast burzyć bunkier, obudować go siatką, a na niej namalować, wzorując się na przedwojennej pocztówce, lustrzane odbicie każdej strony ówczesnego Rynku.
– W środku bunkra stworzyłbym stałą wystawę poświęconą okresowi niemieckiej okupacji miasta. Ekspozycja dotyczyłaby pomocy jaką nieśli mieszkańcy miasta więźniom Auschwitz oraz wysiedlenia Polaków i Żydów z miasta – kontynuuje historyk.
Sam ma w kolekcji sporo zdjęć z tego smutnego dla miasta okresu. Widać na nich m.in. rodziny przechodzące z małymi dziećmi przez Rynek czy pewnych siebie okupantów. Dysponuje też fotografiami robionymi z ukrycia przez mieszkańców.
– Po obejrzeniu tej wystawy, turyści przechodziliby wspomnianymi przez Tadeusza Firczyka podziemiami do ratusza. W tym budynku odnowiłbym dawne cele UB, o których istnieniu mało kto dziś wie – kontynuuje Ganobis. Teraz w jednej z nich trzyma się miotły i wiadra do mycia klatki schodowej. W drugiej są ubikacje dla klientów pubu.
Do pomysłu wykorzystania bunkra i pobliskiego ratusza Mirosław Ganobis chciałby przekonać zarówno władze Oświęcimia, jak i dyrekcję Muzeum Auschwitz.
– Moim zdaniem byłby to doskonały pomysł na przejęcie turystów, którzy dziś tak naprawdę przyjeżdżają nie do Oświęcimia, lecz do byłego obozu – kwituje z przekąsem.

źródło: www.super-nowa.pl

piątek, 3 października 2008

Świętemu nie spieszy się na Rynek

Oświęcimscy pasjonaci historii nie znaleźli skarbu. Miał on spoczywać od 68 lat w zboczu miejscowego cmentarza parafialnego. Prace wykopaliskowe nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Na ślad XIX-wiecznej figury św. Jana Nepomucena nie natrafiono. Gdzie więc jej szukać?

Mirosław Ganobis z archiwalnym zdjęciem, na którym widać figurę nepomuka z okresu, gdy stała ona na oświęcimskim Rynku Głównym.
Foto: lor

Mirosław Ganobis, który wraz z innym miłośnikiem historii ziemi oświęcimskiej – Tadeuszem Firczykiem twierdzili, że zlokalizowali miejsce spoczynku zaginionej figury, dziś są niepocieszeni. Przez lata żyli nadzieją, że kamienna figura popularnego nepomuka, zdemontowana podczas okupacji przez Niemców z Rynku Głównego znajduje się pod grubą warstwą ziemi na zboczu cmentarza parafialnego. Utwierdzała ich w tym przekonaniu sugestia trójki geologów z Mysłowic. Pod koniec zeszłego roku zbadali oni specjalistycznym sprzętem cmentarne zbocze. Sugerowali, że zaginiona figura może tam leżeć. Wyznaczyli rejon poszukiwań. W końcu do akcji wkroczyli grabarze. – Po przebiciu się przez świeżą warstwę, kopali coraz głębiej. Bez rezultatu – mówi ze smutkiem w głosie Mirosław Ganobis. – Jeszcze nie wiem, czy w najbliższej przyszłości będziemy penetrować większy obszar cmentarza w poszukiwaniu nepomuka. Niewykluczone, że figura spoczywa w bezpośrednim sąsiedztwie grobów.
Cóż, najwyraźniej św. Nepomucenowi nie spieszy się z powrotem na oświęcimski Rynek. Tym bardziej, że musiałby on dzielić sąsiedztwo z brzydkim domem towarowym o wdzięcznej skądinąd nazwie „Tęcza”.

Podczas prac wykopaliskowych na oświęcimskim cmentarzu. Figury świętego nie odnaleziono...
Fot: lor

źródło: www.super-nowa.pl

środa, 1 października 2008

Bunkier tak, Tęcza nie.

Mirosław Ganobis, kolekcjoner rodem z Oświęcimia, nie wyobraża sobie wyburzenia bunkra, na którym dziesiątki lat temu wzniesiono Tęczę, moloch szpecący serce Oświęcimia.
Od kilku lat o przejęcie na powrót Tęczy starają się władze miasta. Dziś są już blisko. Mają znaczną część budynku. Do wykupienia został jedynie udział ostatniej ze współwłaścicielek. Negocjacje trwają..
.czytaj więcej

Mirosław Ganobis pokazuje fotografię, która udowadnia, że bunkier nie jest duży, w przeciwieństwie do Tęczy (© Tadeusz Jachnicki)
Żródło: polskatimes.pl

Miesięcznik Oś - Nr 6 (Październik 2008)


Bohaterem numeru jest Henryk Sławik, człowiek, który uratował co najmniej pięć tysięcy polskich Żydów na Węgrzech. W gazecie publikujemy wywiad z Grzegorzem Łubczykiem, autorem książki o Henryku Sławku. Poza tym w szóstym numerze miesięcznika polecamy Państwu literacki zapis spotkania z byłą więźniarką KL Auschwitz Zofią Posmysz, która gościła niedawno w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży. Warty uwagi jest także tekst poświęcony spotkaniu teologów fundamentalnych w Centrum Dialogu i Modlitwy.

poniedziałek, 15 września 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 5

Kiedyś, w jednym z domów w Brzezince, zostały znalezione dwie stare książki z dedykacją: „Na 35. urodziny dla Artura Lehmanna od kolegów z załogi – Auschwitz 5.4.1943 r.”, oraz: „Na 36. urodziny od kolegów i komendanta - Monowice 5.4.1944 r.”. Tak się złożyło, że książka trafi ła do kolegi, który prowadzi antykwariat, a potem do mojej kolekcji

– pomogli mi pracownicy Muzeum Auschwitz-Birkenau pan dr Piotr Setkiewicz i pan dr Adam Cyra. Znaleźli Lehmanna w bazie danych. Okazało się, że pracował w Auschwitz, a potem w Monowicach – był tam wartownikiem. Jednak imię się nie zgadzało. W bazie widniał „Antoni”, pracownicy PMA-B stwierdzili, że nastąpił błąd przy przepisywaniu imienia. W bazie widniała nawet informacja, że dostał karę za palenie papierosów na służbie. Czy on mieszkał w tym domu? Czy komuś pożyczył te książki? Tego nie udało mi się dowiedzieć. Postanowiłem odnaleźć ten dom oraz właścicieli i spróbować dotrzeć do informacji, co za Niemiec tam mieszkał. Nikt jednak nie pamiętał nazwiska tego człowieka, jednak ludzie pamiętali, że ich stamtąd wysiedlono, a na ich miejsce przyszedł właśnie Niemiec. Postanowiłem skontaktować się z panią Jadwigą Kulesza z działu Archiwum w PMA-B, w sprawie dotarcia do nazwiska Niemca, który mieszkał w tym domu, ale nie udało się zdobyć wiele informacji. To „znalezisko” dowodzi, że pomimo tragedii, która się wydarzyła w Auschwitz – wartownicy prowadzili „normalne” życie. Dawali sobie prezenty z okazji urodzin. Pomyślałem, ze warto byłoby odnaleźć jego rodzinę. Uznałem, że spotkanie się z nimi jest bardzo ważne. Dowiedziałbym się, kim był, co się z nim stało. Jednak bardzo trudno jest znaleźć jego rodzinę, bo w bazie jest tylko data urodzenia, bez miejsca. To utrudnia odnalezienie. Mam nadzieję, że kiedyś mi się to uda.

poniedziałek, 1 września 2008

Miesięcznik Oś - Nr 5 (Wrzesień 2008)


Sierpień był miesiącem kilku ważnych rocznic, szczególnie dla kościoła katolickiego: 67 lat temu zamordowano w obozie św. Maksymiliana Kolbe, 66 lat temu w komorze gazowej w Birkenau zamordowano św. Edytę Stein, natomiast rok temu zmarł kardynał Jean-Marie Aaron Lustiger. Ostatnia dwójka odgrywa także istotną rolę w relacjach judaizmu z chrześcijaństwem i to nie tylko ze względu na skomplikowaną kwestię własnej, żydowsko-katolickiej tożsamości. O rocznicach przeczytają Państwo we wrześniowym numerze miesięcznika.

piątek, 15 sierpnia 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 4

W znajdowaniu różnych pamiątek i skarbów często działa przypadek. Tak było ze srebrnym medalikiem, który znalazł się w mojej kolekcji. Jego historia jest niezwykła. Został znaleziony w Birkenau. Nikt nie pamięta przez kogo, ale wiadomo, że ten, kto go znalazł, przyniósł go do jubilera i sprzedał. Tak się złożyło, że mój kolega pracował w zakładzie jubilerskim, do którego medalik trafi ł. Kolega odkupił go od właściciela zakładu i zachował. Kilka lat później przypomniał sobie, że ja zbieram różne stare rzeczy i zapytał, czy nie chciałbym go od niego przyjąć w prezencie. Oczywiście się zgodziłem, bo jako eksponat – medalik ma wielką wartość historyczną.

W czasie wojny podobne medaliki otrzymywały dzieci żydowskie, które były wywożone do obozów. Widać, że to medalik wykonany prymitywną techniką. Kształtem przypomina serce. Po jednej stronie wyryty jest napis w języku jidysz. Dowiedziałem się, że jego treść oznacza: Niech Cię błogosławi i darzy szczęściem. Nie wiadomo, kim był jego właściciel i nie wiadomo też, jak znalazł się na terenie Birkenau. Czy ktoś go upuścił? Zgubił? A może umyślnie wyrzucił, żeby pozostał po nim ślad? Nie wiadomo. Jego historia to dzieło przypadku. Mógł już dawno zostać przetopiony, oddany komuś. Jednak gdzieś się zachował i w ten sposób trafi ł do mojej kolekcji

piątek, 1 sierpnia 2008

Miesięcznik Oś - Nr 4 (Sierpień 2008)


Tematem sierpniowego wydania są polsko-niemiecko-izraelskie warsztaty fotograficzne „Hopes” („Nadzieje”) w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży. Polecamy Państwu nie tylko zdjęcia, ale także artykuły młodych ludzi, którzy przez kilka dni próbowali z aparatem znaleźć swój sposób na pokazanie Miejsca Pamięci Auschwitz i odkryć miasto Oświęcim.

niedziela, 20 lipca 2008

Święty odnaleziony?

Prawdopodobnie od 68 lat spoczywa w skarpie cmentarza parafialnego w Oświęcimiu. W 1940 roku figurę św. Jana Nepomucena, stojącą na miejscowym Rynku od końca XVIII wieku, Niemcy usunęli z centrum miasta i porzucili. Dotąd nikt nie wiedział, co się z nią stało.


Mirosław Ganobis (z prawej) i Tadeusz Firczyk z przedwojenną widokówką, na której widać figurę św. Jana Nepomucena.
Foto: raf


Na trop popularnego „nepomuka”, patrona chroniącego przed powodziami, natrafili dwa pasjonaci historii ziemi oświęcimskiej. Tadeusz Firczyk, kolekcjoner starych widokówek z Oświęcimiem i Mirosław Ganobis, posiadacz największej kolekcji pamiątek po miejscowej fabryce wódek i likierów żydowskiej rodziny Haberfeldów. Wiele wskazuje, że figura Nepomucena leży pod 1,5–metrową warstwą ziemi na zboczu miejscowej nekropolii. Potwierdza to relacja nieżyjącego już grabarza Jana Radwana. Przed laty zdradził Tadeuszowi Firczykowi, że zdemontowaną, ponad 1,5–metrową figurę, okupanci wyrzucili na cmentarz.
Pod koniec zeszłego roku trójka geologów z Mysłowic zbadała cmentarne zbocze. Sugerują, że zaginiona figura rzeczywiście może spoczywać w skarpie południowej cmentarza parafialnego.
– Do wykopalisk może dojść jeszcze pod koniec lipca – uważa Mirosław Ganobis.
Jeśli okaże się, że pod skarpą naprawdę spoczywa figura „nepomuka”, niewykluczone, że po konserwacji powróci na oświęcimski Rynek. Jest na to realna szansa po zeszłotygodniowym kupnie przez miasto obskurnego sklepu „Tęcza”, stojącego w sercu miasta. Ratusz skłania się do jego wyburzenia.


Obaj pasjonaci historii ziemi oświęcimskiej na cmentarzu spoglądają w kierunku miejsca, gdzie prawdopodobnie spoczywa, pod warstwą ziemi i śmieci, figura św. Jana NepomucenaFoto: raf

źródła: www.super-nowa.pl

wtorek, 15 lipca 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 3

Żółta tablica z czarnym napisem „Auschwitz. Okręg Bielski” to ewenement. Nikt, nawet w Muzeum, takiej tablicy nie ma. Nikt nie pamięta jak wyglądała. Nie zachowały się żadne zdjęcia, które szczegółowo pokazywałyby tablicę. Kilka lat temu podczas kręcenia sceny do filmu historycznego BBC był problem z uzyskaniem informacji, jak wyglądały tablice z czasów okupacji. Nikt nie potrafił wtedy odpowiedzieć na to pytanie.



Historia tej tablicy jest niezwykle przypadkowa. Znalazłem ją, stojąc na drabinie na terenie gospodarstwa u pewnej kobiety, w której domu montowano okna. Zauważyłem kawałek blachy z tłoczonymi literami. Z początku nie wiedziałem, co przedstawia napis, bo była odwrócona, ale po chwili odczytałem tłoczenie: Auschwitz. Okręg Bielski. Tablica była zgięta i pochodziła z czasów okupacji. Poszedłem do właścicielki, u której znalazłem tę blachę, i zapytałem, skąd ją ma. Okazało się, że po odejściu Niemców jej mąż zdemontował z pachołka tablicę z nazwą miejscowości. Przez lata leżała w szopie jako pamiątka, do momentu, kiedy została zgięta w pół i przykryto nią ul, stojący na terenie gospodarstwa. Całe szczęście, że była zamontowana odwrotnie, dlatego napisy przetrwały ponad 60 lat. Przez całe lata była dachem. Otrzymałem ją za darmo. Chciałem wyprostować, ale jednocześnie nie chciałem jej uszkodzić. Rozpaliłem ognisko, zacząłem opalać i odrdzewiać. W końcu udało mi się ją wyprostować.

wtorek, 1 lipca 2008

Miesięcznik Oś - Nr 3 (Lipiec 2008)


Tematem głównym trzeciego numeru jest działalność Grupy Together. To inicjatywa młodych Oświęcimian stworzona po to, aby ukazać kwestię łamania praw człowieka na Białorusi. W Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży zorganizowali już pokaz filmu, dyskusję z białoruskimi studentami, a także wystawę. Nazwę „Together” wybrali, bo swojej solidarności trzeba dać wyraz razem. Należy uświadamiać ludziom, co naprawdę znaczy totalitaryzm, brak wolności słowa i jedynie słuszna prawda.

niedziela, 15 czerwca 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 2

Moja historia zbierania butelek i etykiet z fabryki Haberfelda zaczęła się w nietypowy sposób. Mój ojciec, który tam pracował, któregoś dnia przyniósł do domu fragment etykiety i jedną butelkę znalezioną w czasie porządków na strychu fabryki.


Od razu zainteresowałem się, czy można zdobyć więcej butelek, ale było to niemożliwe – obcy nie mogli wchodzić na teren zakładu. Postanowiłem spróbować dostać tam pracę. Okazało się, że konwojent potrzebował pomocnika. Po miesiącu pracy poprosiłem kierowniczkę, żeby wpuściła mnie na strych. Po wielu namowach dostałem klucz. Odkryłem, że nad wysprzątanym już strychem była jeszcze nadbudowa, coś w rodzaju mniejszego strychu, który pozostał nietknięty. W kącie, pośród sterty zbutwiałych dokumentów, stała szafka z zakurzonymi butelkami. Niektóre miały zniszczone etykiety, jednak po wyjęciu wierzchniej warstwy ukazał się rząd nietkniętych butelek. Kierowniczka zgodziła się, żebym je zabrał. Po jakimś czasie znowu wszedłem na strych i znalazłem jeszcze kilka butelek z nieznanymi mi wcześniej etykietami. Wszystkie butelki i etykiety w mojej kolekcji są przedwojenne. Większość pochodzi od mieszkańców Oświęcimia lub z samej fabryki. W zbiorach jest około 80 butelek i 100 etykiet z fabryki Haberfelda − to jedna z większych tego typu kolekcji. Butelki są różne − po „prawdziwych sokach” i różnych alkoholach. Wiek etykiet jest trudny do ustalenia, ale na pewno pochodzą co najmniej z lat 20. XX w., ponieważ wtedy zamknięto strych, na którym były przechowywane. Butelki z alkoholem produkowanym w fabryce Haberfeldów docierały do wielu miejsc na świecie, m.in. na Kubę (Kuba Rum) i do Austrii (Kaiserschutze). Bardzo często zdobywały medale na światowych wystawach. Uwagę zwraca drewniana butelka po koniaku, a właściwie drewniana obudowa szklanej butelki. To dar jednego z pracowników fabryki, który dowiedział się o mojej pasji. Przyciąga wzrok, bo połączenie drewna i szkła jest bardzo nietypowe. Zamykana jest drewnianym korkiem.

niedziela, 1 czerwca 2008

Miesięcznik Oś - Nr 2 (Czerwiec 2008)


Tematem głównym numeru jest pierwsze seminarium zorganizowane przez Centrum im. Rafała Lemkina i oświęcimskie Muzeum poświęcone zapobieganiu ludobójstwom. Dzięki temu projektowi, zaplanowanemu na najbliższe lata, Oświęcim ma szansę stać się ważnym miejscem kształcenia urzędników z całego świata. W numerze publikujemy m.in. całość inauguracyjneg przemówienia prof. Władysława Bartoszewskiego, przewodniczącego Międzynarodowej Rady Oświęcimskiej.

piątek, 9 maja 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 1


Rycina przedstawiająca fragment synagogi została namalowana przez Józefa Wójcika, mieszkańca Oświęcimia, który w czasie okupacji pracował w niemieckim Biurze Projektów, mieszczącym się w budynku naprzeciwko synagogi. Z okna biura na pierwszym piętrze widział budynek, który postanowił uwiecznić na rycinie. Na pierwszym planie widać fragment synagogi oraz jej wejście, które dziś już nie istnieje. Po lewej stronie widać fragment budynku, gdzie obecnie mieści się Bank Spółdzielczy. W oddali znajdują się zabudowania mieszkalne, a za nimi część Zamku z wieżą. Jeżeli Niemcy zauważyliby, że Wójcik maluje synagogę, na pewno szybko wysłaliby go do obozu. Malował więc po kryjomu, przez kilka dni, codziennie domalowując kolejne szczegóły. Rysował dla siebie. To był jego jedyny rysunek, ze strachu więcej już nie malował. Po wojnie malował na kamieniach różne wizerunki: obozu i miasta.

czwartek, 1 maja 2008

Miesięcznik Oś - Nr 1 (Maj 2008)

Tematem głównym pierwszego numeru są obchody 67. rocznicy deportacji oświęcimskich Żydów zorganizowane przez Centrum Żydowskie. Poza tym w gazecie przeczytać można m.in. o kolekcji obrazów Jana Barasia-Komskiego, która wzbogaciła zbiory Muzeum, rekolekcjach w Centrum Dialogu, czy pokazywanej obecnie w Niemczech wystawie na 20-lecie MDSM „Inna strona świata”. Swoje stałe rubryki mają młody oświęcimski fotografik Tomasz Mól, który prezentować będzie swoje fotoreportaże, a także kolekcjoner i pasjonat historii Oświęcimia Mirosław Ganobis, który przybliży historię najciekawszych eksponatów ze swoich bogatych zbiorów. 


wtorek, 22 kwietnia 2008

Nie poprzestaną na tym etapie...

Drugi powiatowy konkurs z języka polskiego dla uczniów szkół ponadgimnazjalnych zakończony. Bezkonkurencyjna okazała się Natalia Kwiecień, uczennica II klasy liceum w Zespole Szkół Towarzystwa Salezjańskiego w Oświęcimiu.

- W konkursie startowałam pierwszy raz. Etap szkolny nie sprawił mi większych kłopotów. Kolejny był jednak znacznie trudniejszy - mówi młodziutka zwyciężczyni. II miejsce zajęła Anna Styc z Powiatowego Zespołu nr 1 im. S. Konarskiego w Oświęcimiu. III miejsce zajęły ex aequo Julia Szczerbowska (LO im. Konarskiego) i Justyna Wąsik (ZSTS).

Finał konkursu uświetnił wykład prof. Stanisława Gębali o poezji Tadeusza Różewicza. Ponadto oświęcimski kolekcjoner pocztówek Mirosław Ganobis pokazał młodzieży dwa filmy, poświęcone historii Oświęcimia.
- Drugi etap cieszył się większym zainteresowaniem niż pierwszy, więc liczymy, że będzie trzecia edycja - cieszy się organizatorka, Dorota Oleksy.

Mateusz Kamiński - POLSKA Gazeta Krakowska

Źródło: krakow.naszemiasto.pl