czwartek, 30 października 2008

Trucizna z Auschwitz znaleziona w piwnicy

Trucizna z Auschwitz znaleziona w piwnicy
wczoraj
Truciznę produkowaną przeszło 60 lat temu w Auschwitz odnalazł w swej piwnicy mieszkaniec Oświęcimia. Puszki z symbolem trupiej czaszki są opatrzone napisem ,,IG Farbenindustrie". To koncern odpowiedzialny w czasie II wojny za produkcję cyklonu B, gazu służącego do mordowania ludzi. Wykorzystywano go w komorach gazowych KL Auschwitz-Birkenau.
Kilkanaście puszek papierowych i metalowych ceresanu jest w posiadaniu Mirosława Ganobisa, miłośnika historii Oświęcimia i kolekcjonera.
- We wrześniu zadzwonił do mnie znajomy ze Starego Miasta - wspomina Ganobis. "Przyjeżdżaj. Znalazłem jakieś świństwo z czasów okupacji. Mam tego całe wiadro" - usłyszał w słuchawce. - Ta wiadomość mnie zelektryzowała - przyznaje kolekcjoner. Opowiada, że w domu znajomego był kilka minut później. Okazało się, że oświęcimianin robi porządki na strychu, w piwnicy i garażu. Przegrzebuje przedwojenną willę. "Znalazłem to w piwnicy, w miejscu, do którego nikt od lat nie zaglądał" - rzekł. - Pokazał garnek przypominający kociołek do prażonych, a w nim pełno puszeczek - wspomina Ganobis.
Przypomina sobie, że wspólnie z córką znajomego zaczął przeglądać pudełeczka. Okazało się, że część z nich jest wykonana z papieru, a inne z metalu. Prawie wszystkie oryginalnie zamknięte były za pomocą taśmy doklejonej do wieczka. Na tym zaś napis, "Bayer". ,Na etykiecie widniał kolejny - "Ceresan", wyprodukowany Lewerkusen, a obok trupie czaszki. Wiadomo, że firma Bayer w czasach wojny produkowała świństwa chemiczne wykorzystywane m.in. do zagłady ludzi.
- Znajomy jest pewien, że opakowania te przyniesiono z IG Farbenindustrit Auschwitz. Na dowód pokazał kopertę z logo firmy , która była pomiędzy pudełeczkami - mówi Ganobis. Przypomina sobie, że w czasie oglądania znaleziska jedna z puszek otworzyła się. W środku ujrzał proszek różowego koloru.Do dzisiaj Ganobis poszukuje jakichkolwiek informacji na temat ceresanu. Jednak niczego ciekawego się nie dowiedział. Ustalił jedynie, że ceresan to środek grzybobójczy produkowany na bazie rtęci.
- To tłumaczy, dlaczego po spojrzeniu do środka zaczęło mnie palić w gardle - mówi.
- Ceresan była zamawiany m.in. do apteki SS w KL Auschwitz. Był też wykorzystywany jako środek grzybobójczy do ochrony zbóż. Nic nie wskazuje na to, by stosowano go do zabijania ludzi - mówi Igor Bartosik z Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu.
Tadeusz Jachnicki - POLSKA Gazeta Krakowska


http://krakow.naszemiasto.pl/wydarzenia/916348.html

piątek, 17 października 2008

Trucizna w garażu

Pewien oświęcimianin robiąc porządki w garażu natknął się na nietypowy garnek. To, co w nim znalazł, przeraziło go. Garnek był wypełniony puszkami, oklejonymi etykietami z symbolem trupiej czaszki i złowrogim napisem: IG Farbenindustrie. To koncern odpowiedzialny w czasie II wojny światowej za produkcję cyklonu B.

Mirosław Ganobis pokazuje puszki znalezione w willi swojego znajomego. Zostały wyprodukowane przez IG Farbenindustrie.
Fot: lor


Wystraszony nie na żarty oświęcimian zadzwonił do swojego kolegi, Mirosława Ganobisa, znanego w okolicy miłośnika historii. Ten, nie bacząc na swoje zajęcia, w ciągu kilku minut zjawił się u właściciela przedwojennej willi. Mężczyzna pokazał mu okazały garnek wypełniony mnóstwem puszek. 
– Zelektryzował nas napis na puszkach: IG Farbenindustrie. To cieszący się ponurą sławą niemiecki koncern, który produkował cyklon B, środek przy pomocy którego uśmiercano w komorach gazowych miliony więźniów obozów zagłady – tłumaczy Mirosław Ganobis.
Część puszek, z nazwą handlową produktu „Ceresan”, została wykonana z papieru. Reszta z metalu. Niemal wszystkie oryginalnie zaplombowane taśmą naklejoną na wieczka. Obok złowrogiego IG Farbenindustrie na etykiecie wzrok przykuwa charakterystyczne logo firmy „Bayer” z Leverkusen. Firmy znanej współcześnie z produkcji lekarstw, a w czasie wojny wchodzącej w skład IG Farben. 
– Właściciel willi zapewnił mnie, że puszki tkwią w tym miejscu od czasów okupacji niemieckiej i zostały przyniesione z IG Farbenindustrie Auschwitz. Na dowód tego pokazał mi kopertę z logo tej firmy, która tkwiła między tymi puszkami – relacjonuje Ganobis.

Okazało się, że „Ceresan” to środek do bejcowania nasion, a zarazem specyfik potrafiący zabić człowieka.
Foto: lor


W pierwszej chwili przez głowę pana Mirosława przemknęła myśl, czy to aby nie jest złowrogi środek, którym masowo uśmiercano więźniów.
– Zajrzałem do środka jednej z puszek. Zawartość okazała się sypka jak sól, tyle, że w kolorze różowym. Po chwili zaczęło mnie drapać w gardle – opisuje doznania.
Po dłuższych poszukiwaniach dowiedział się, że wspomniany „Ceresan” to środek ochrony roślin, a zarazem silny środek grzybobójczy. Niebezpieczny dla ludzi
– Na jego używanie trzeba było mieć specjalne zezwolenie – twierdzi Ganobis.
W jakich okolicznościach groźne dla ludzi znalezisko z czasów wojny znalazło się w garażu starej oświęcimskiej willi? Cóż, na to pytanie na razie nie znamy odpowiedzi. 
Co ciekawe, na internetowych stronach aukcyjnych udało nam się natknąć na etykietę „Ceresanu” sprzed 1950 roku. Cena wywoławcza... 1 euro.

źródło: www.super-nowa.pl

piątek, 10 października 2008

Z szafy Ganobisa - OŚ Nr 6

Sławomir Staszak był znanym w naszym mieście kolekcjonerem pamiątek związanych z Oświęcimiem. Był także moim przyjacielem. Pewnego razu pokazał mi reklamę, informując, że jest to jego nowy nabytek

Zapomniałem o tej sprawie. Któregoś dnia dowiedziałem się od jego mamy, że Sławek nie żyje. Był to wielki szok dla mnie, ale i strata dla naszego miasta. Przez długi czas zastanawiałem się, co stanie się z jego bogatą kolekcją, ale nie miałem odwagi zapytać jego mamę, jakie będą dalsze losy tych zbiorów. Minęło kilka lat i dowiedziałem się, że kolekcja została sprzedana do przyszłego Muzeum Miasta Oświęcim. Przez cały czas myślałem o jej odkupieniu, ale nie miałem odwagi zapytać o to Pani Staszak. Jak tylko czas mi pozwala, odwiedzam ją i czasami siedzimy w pokoju jej syna, wspominamy go oraz to, co robił. Pewnego razu mama Sławka powiedziała, żebym sprawdził, czy nie ma jeszcze jakichś pozostałości po pamiątkach z Oświęcimia. Nie bardzo wiedziałem, gdzie szukać, bo na półkach stało sporo książek, gazet i innych dokumentów. Jak wśród nich odnaleźć to, co mnie interesuje i dotyczy historii miasta? Postanowiłem jednak spróbować, wiedząc, że jest to moja jedyna szansa na zabezpieczenie tych materiałów. Zacząłem przeglądać gazetę po gazecie. Trzeba było robić to spokojnie, bo pisma mogły zawierać coś istotnego na temat Oświęcimia, a i do środka gazet mogło być coś włożone. Potem przeglądałem książki i tak minął cały dzień. Po kilku godzinach miałem już dosyć szukania, ale się nie poddawałem. Nie pamiętam dokładnie, gdzie leżał prospekt Biura Podróży Zofii Biesiadeckiej, alew którymś momencie trafiłem na tę reklamę. Myślę, że ona tam na mnie czekała i to właśnie w moje ręce miała trafić – przez dom i pokój Sławka przewinęło się sporo kolekcjonerów i kupców staroci, którzy przyjeżdżali do Pani Staszak, aby odkupić to, co pozostało po kolekcji. Przez cały czas czuję jednak niedosyt i mam przeczucie, że powinienem tam wrócić i jeszcze czegoś poszukać...

środa, 8 października 2008

Kto zrobi interes na niemieckim bunkrze?

Galeria w dawnym niemieckim bunkrze? O pozostawienie na oświęcimskim Rynku Głównym militarnej "pamiątki" po hitlerowcach zaapelował do władz miasta kolekcjoner i znawca historii Oświęcimia, Mirosław Ganobis. Magistrat skłania się do wyburzenia obiektu szpecącego serce miasta nad Sołą.

Mirosław Ganobis obok bunkra (z prawej), na którym przed laty postawiono dom towarowy Tęcza.
Foto: lor

Na przełomie lat 60. i 70. ubiegłego wieku na poniemieckim bunkrze postawiono olbrzymi (i brzydki) dom towarowy Tęcza. Od kilku lat oświęcimski magistrat dąży do wyburzenia szpecącego centrum miasta budowlanego potworka. W lipcu tego roku magistrat nabył 2/3 udziałów w budowli. Objęto za blisko 2 mln zł, udziały od dwóch dotychczasowych współwłaścicieli obiektu. Trzeci wciąż nie godzi się na sprzedaż miastu swojego pakietu. Nie zadowala go kwota 900 tys. zł. proponowana przez Urząd Miejski. Prezydent Janusz Marszałek przekonuje, że większościowy współwłaściciel, czyli miasto, ma bezpośredni wpływ na zagospodarowanie nieruchomości.
– Może żądać sądowego zniesienia współwłasności ze spłatą mniejszościowego udziałowca – przekonuje prezydent Oświęcimia.
Tyle teoria. W praktyce, ewentualna sądowa batalia może ciągnąć się latami. Prezydent aż tyle czasu nie ma, bo kolejne wybory już za dwa lata, a do tego czasu trzeba się wykazać przed elektoratem spektakularnym sukcesem. A takim niewątpliwie byłoby zburzenie Tęczy. W przyszłym roku magistrat chciałby rozpocząć odkładany od dwóch lat remont zdewastowanej płyty Rynku Głównego. Pieniądze na ten cel zostały ujęte w Oświęcimskim Strategicznym Programie Rządowym. Tyle że jeśli mniejszościowy udziałowiec stanie okoniem, nici z szybkiej rewitalizacji serca miasta. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że mieszkanka Śląska byłaby skłonna sprzedać swoje udziały za ok. 1,5 mln zł.

Udało nam się wejść do wnętrza bunkra. Dziś mieści się w nim magazyn sklepu z elektroniką, który funkcjonuje na dobudowanym piętrze.
Foto: lor

A bunkier niech zostanie...
Wyburzenie Tęczy tak, ale z zachowaniem bunkra – apeluje w liście do władz miasta Mirosław Ganobis, oświęcimski kolekcjoner i miłośnik historii miasta nad Sołą.
– Bunkier jest mały, o czym świadczą archiwalne zdjęcia. W trakcie budowy Tęczy został obudowany pustakami i stąd to wrażenie, że jest potężny – dowodzi Ganobis. Twierdzi, że nie ma drugiego miasta w Polsce, gdzie na rynku niemieccy okupanci wybudowali schron. – Może więc powinniśmy to wykorzystać? – zastanawia się Ganobis.
Bunkier skrywa wiele tajemnic. Ponoć jest połączony podziemnym przejściem z oddalonym o kilkadziesiąt metrów starym ratuszem. Tak twierdzi inny znawca historii Oświęcimia, Tadeusz Firczyk. Kilka lat temu zwiedził owe tajemne przejście. Przekonuje, że w podziemiach starego ratusza, zanim powstał w nich pub, istniało wejście do bunkra. Miano je zamurować podczas prac adaptacyjnych.
Ganobis proponuje, by zamiast burzyć bunkier, obudować go siatką, a na niej namalować, wzorując się na przedwojennej pocztówce, lustrzane odbicie każdej strony ówczesnego Rynku.
– W środku bunkra stworzyłbym stałą wystawę poświęconą okresowi niemieckiej okupacji miasta. Ekspozycja dotyczyłaby pomocy jaką nieśli mieszkańcy miasta więźniom Auschwitz oraz wysiedlenia Polaków i Żydów z miasta – kontynuuje historyk.
Sam ma w kolekcji sporo zdjęć z tego smutnego dla miasta okresu. Widać na nich m.in. rodziny przechodzące z małymi dziećmi przez Rynek czy pewnych siebie okupantów. Dysponuje też fotografiami robionymi z ukrycia przez mieszkańców.
– Po obejrzeniu tej wystawy, turyści przechodziliby wspomnianymi przez Tadeusza Firczyka podziemiami do ratusza. W tym budynku odnowiłbym dawne cele UB, o których istnieniu mało kto dziś wie – kontynuuje Ganobis. Teraz w jednej z nich trzyma się miotły i wiadra do mycia klatki schodowej. W drugiej są ubikacje dla klientów pubu.
Do pomysłu wykorzystania bunkra i pobliskiego ratusza Mirosław Ganobis chciałby przekonać zarówno władze Oświęcimia, jak i dyrekcję Muzeum Auschwitz.
– Moim zdaniem byłby to doskonały pomysł na przejęcie turystów, którzy dziś tak naprawdę przyjeżdżają nie do Oświęcimia, lecz do byłego obozu – kwituje z przekąsem.

źródło: www.super-nowa.pl

piątek, 3 października 2008

Świętemu nie spieszy się na Rynek

Oświęcimscy pasjonaci historii nie znaleźli skarbu. Miał on spoczywać od 68 lat w zboczu miejscowego cmentarza parafialnego. Prace wykopaliskowe nie przyniosły oczekiwanego rezultatu. Na ślad XIX-wiecznej figury św. Jana Nepomucena nie natrafiono. Gdzie więc jej szukać?

Mirosław Ganobis z archiwalnym zdjęciem, na którym widać figurę nepomuka z okresu, gdy stała ona na oświęcimskim Rynku Głównym.
Foto: lor

Mirosław Ganobis, który wraz z innym miłośnikiem historii ziemi oświęcimskiej – Tadeuszem Firczykiem twierdzili, że zlokalizowali miejsce spoczynku zaginionej figury, dziś są niepocieszeni. Przez lata żyli nadzieją, że kamienna figura popularnego nepomuka, zdemontowana podczas okupacji przez Niemców z Rynku Głównego znajduje się pod grubą warstwą ziemi na zboczu cmentarza parafialnego. Utwierdzała ich w tym przekonaniu sugestia trójki geologów z Mysłowic. Pod koniec zeszłego roku zbadali oni specjalistycznym sprzętem cmentarne zbocze. Sugerowali, że zaginiona figura może tam leżeć. Wyznaczyli rejon poszukiwań. W końcu do akcji wkroczyli grabarze. – Po przebiciu się przez świeżą warstwę, kopali coraz głębiej. Bez rezultatu – mówi ze smutkiem w głosie Mirosław Ganobis. – Jeszcze nie wiem, czy w najbliższej przyszłości będziemy penetrować większy obszar cmentarza w poszukiwaniu nepomuka. Niewykluczone, że figura spoczywa w bezpośrednim sąsiedztwie grobów.
Cóż, najwyraźniej św. Nepomucenowi nie spieszy się z powrotem na oświęcimski Rynek. Tym bardziej, że musiałby on dzielić sąsiedztwo z brzydkim domem towarowym o wdzięcznej skądinąd nazwie „Tęcza”.

Podczas prac wykopaliskowych na oświęcimskim cmentarzu. Figury świętego nie odnaleziono...
Fot: lor

źródło: www.super-nowa.pl

środa, 1 października 2008

Bunkier tak, Tęcza nie.

Mirosław Ganobis, kolekcjoner rodem z Oświęcimia, nie wyobraża sobie wyburzenia bunkra, na którym dziesiątki lat temu wzniesiono Tęczę, moloch szpecący serce Oświęcimia.
Od kilku lat o przejęcie na powrót Tęczy starają się władze miasta. Dziś są już blisko. Mają znaczną część budynku. Do wykupienia został jedynie udział ostatniej ze współwłaścicielek. Negocjacje trwają..
.czytaj więcej

Mirosław Ganobis pokazuje fotografię, która udowadnia, że bunkier nie jest duży, w przeciwieństwie do Tęczy (© Tadeusz Jachnicki)
Żródło: polskatimes.pl

Miesięcznik Oś - Nr 6 (Październik 2008)


Bohaterem numeru jest Henryk Sławik, człowiek, który uratował co najmniej pięć tysięcy polskich Żydów na Węgrzech. W gazecie publikujemy wywiad z Grzegorzem Łubczykiem, autorem książki o Henryku Sławku. Poza tym w szóstym numerze miesięcznika polecamy Państwu literacki zapis spotkania z byłą więźniarką KL Auschwitz Zofią Posmysz, która gościła niedawno w Międzynarodowym Domu Spotkań Młodzieży. Warty uwagi jest także tekst poświęcony spotkaniu teologów fundamentalnych w Centrum Dialogu i Modlitwy.