czwartek, 9 czerwca 2011

Muzeum ziemi oświęcimskiej w piwnicy pewnej kamienicy

Miał być hutnikiem, a został właścicielem muzeum. Mirosław Ganobis z Oświęcimia zamiast schabowego woli kupić pamiątkę związaną z historią rodzinnego miasta. Za pocztówkę przedstawiającą nieistniejącą już synagogę przy ulicy Berka Joselewicza zapłacił 400 złotych.

fot. Monika Pawłowska
Fascynacja historią Oświęcimia rozpoczęła się od butelki z fabryki wódek i likierów należącej przed wojną do Haberfelda. - Zaintrygowało mnie, kim był i co robił Jakob Haberfeld - wspomina Mirosław Ganobis, pasjonat lokalnej historii. - Pytałem babcię, ludzi w mieście i zacząłem spisywać te historie - dodaje.

Szybko stwierdził, że młodzi ludzie niewiele wiedzą o swoim mieście, zwłaszcza o żydowskiej części historii. Dla zachowania pamięci i odszukania żydowskich korzeni mieszkańców Oświęcimia założył Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej.

- Naszym celem było odnalezienie rodzin rozsianych po całym świecie - wspomina Ganobis. - Wiele osób trafiło do Towarzystwa, a my przekazaliśmy im informacje, których szukali - dodaje.

Tropienie historii stało się jego prawdziwą pasją. Zatrudnił się nawet w dawnej fabryce Haberfelda, by móc dotknąć przeszłości. - Penetrowałem dawną wytwórnię wódek od strychu po piwnice, w poszukiwaniu śladów historii - opowiada Ganobis. - Dzięki temu mogłem ocalić meble, które stały w gabinecie. To najcenniejsza pamiątka w moich zbiorach. Dzięki nim rodzina Haberfelda, kiedy przyjeżdża do Oświęcimia, czuje się tu jak u siebie w domu - dodaje.

Masywne biurko i kredens stoją w centralnym miejscu muzeum, które Mirosław Ganobis stworzył w piwnicy jednego z bloków na osiedlu Chemików. Wokół mnóstwo innych staroci. Walizki, dokumenty, butelki, fotografie, stare skrzynie, maszyna do pisania, książki, obrazy, a nawet metalowa tablica z napisem Auschwitz.

- Mieszkaniec Dworów z radości, że Rosjanie wkroczyli i przegonili Niemców, zdjął ją z rogatek miasta - mówi Ganobis. - Potem posłużyła mu do zrobienia daszka na ulicy, a w końcu trafiła do mnie - dodaje.

Mirosław Ganobis poszukuje pamiątek na pchlich targach, giełdach staroci i aukcjach internetowych. - Wolę pieniądze lokować w starociach, niż iść na piwo - śmieje się pan Mirosław. - Nie żal mi było dać za pocztówkę z synagogą 400 złotych. Teraz jest warta tysiąc złotych, ale nie sprzedam jej za żadne skarby, jest jedyna na świecie - dodaje.

Pasjonat historii nigdy nie rozstaje się ze swymi pamiątkami. Może wypożyczyć eksponaty, zrobić kopie, ale nigdy ich nie odsprzeda. Swojego drogocennego archiwum nie kryje przed światem. Dla podobnych sobie pasjonatów historii ma otwarte zbiory.

- One są otwarte dla wszystkich - mówi Ganobis. - Można nie tylko pooglądać, ale i dotknąć wszystkiego. Zapraszam osoby indywidualne i młodzież szkolną - dodaje.
Wystarczy umówić się na wizytę drogą elektroniczną, zapowiedzieć się przez e-mail mirren@poczta.onet.pl

 Źródło: http://oswiecim.naszemiasto.pl/