Reportaż Agnieszki Uścińskiej i Jarosława Wątora będący zapisem wizyty Henryka Schönkera w jego rodzinnym mieście Oświęcimiu.
Podróż
autora książki pt. Dotknięcie anioła odbyła się w czerwcu 2011 przy
okazji promocji trzeciego, rozszerzonego wydania książki. Bohater filmu
daje w nim niezwykłe świadectwo tego, że możliwe jest nowe szczęśliwe
życie po Holokauście.
poniedziałek, 12 grudnia 2011
czwartek, 9 czerwca 2011
Muzeum ziemi oświęcimskiej w piwnicy pewnej kamienicy
Miał być hutnikiem, a został właścicielem muzeum. Mirosław Ganobis z Oświęcimia zamiast schabowego woli kupić pamiątkę związaną z historią rodzinnego miasta. Za pocztówkę przedstawiającą nieistniejącą już synagogę przy ulicy Berka Joselewicza zapłacił 400 złotych.
Fascynacja historią Oświęcimia rozpoczęła się od butelki z fabryki wódek i likierów należącej przed wojną do Haberfelda. - Zaintrygowało mnie, kim był i co robił Jakob Haberfeld - wspomina Mirosław Ganobis, pasjonat lokalnej historii. - Pytałem babcię, ludzi w mieście i zacząłem spisywać te historie - dodaje.
Szybko stwierdził, że młodzi ludzie niewiele wiedzą o swoim mieście, zwłaszcza o żydowskiej części historii. Dla zachowania pamięci i odszukania żydowskich korzeni mieszkańców Oświęcimia założył Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej.
- Naszym celem było odnalezienie rodzin rozsianych po całym świecie - wspomina Ganobis. - Wiele osób trafiło do Towarzystwa, a my przekazaliśmy im informacje, których szukali - dodaje.
Tropienie historii stało się jego prawdziwą pasją. Zatrudnił się nawet w dawnej fabryce Haberfelda, by móc dotknąć przeszłości. - Penetrowałem dawną wytwórnię wódek od strychu po piwnice, w poszukiwaniu śladów historii - opowiada Ganobis. - Dzięki temu mogłem ocalić meble, które stały w gabinecie. To najcenniejsza pamiątka w moich zbiorach. Dzięki nim rodzina Haberfelda, kiedy przyjeżdża do Oświęcimia, czuje się tu jak u siebie w domu - dodaje.
Masywne biurko i kredens stoją w centralnym miejscu muzeum, które Mirosław Ganobis stworzył w piwnicy jednego z bloków na osiedlu Chemików. Wokół mnóstwo innych staroci. Walizki, dokumenty, butelki, fotografie, stare skrzynie, maszyna do pisania, książki, obrazy, a nawet metalowa tablica z napisem Auschwitz.
- Mieszkaniec Dworów z radości, że Rosjanie wkroczyli i przegonili Niemców, zdjął ją z rogatek miasta - mówi Ganobis. - Potem posłużyła mu do zrobienia daszka na ulicy, a w końcu trafiła do mnie - dodaje.
Mirosław Ganobis poszukuje pamiątek na pchlich targach, giełdach staroci i aukcjach internetowych. - Wolę pieniądze lokować w starociach, niż iść na piwo - śmieje się pan Mirosław. - Nie żal mi było dać za pocztówkę z synagogą 400 złotych. Teraz jest warta tysiąc złotych, ale nie sprzedam jej za żadne skarby, jest jedyna na świecie - dodaje.
Pasjonat historii nigdy nie rozstaje się ze swymi pamiątkami. Może wypożyczyć eksponaty, zrobić kopie, ale nigdy ich nie odsprzeda. Swojego drogocennego archiwum nie kryje przed światem. Dla podobnych sobie pasjonatów historii ma otwarte zbiory.
- One są otwarte dla wszystkich - mówi Ganobis. - Można nie tylko pooglądać, ale i dotknąć wszystkiego. Zapraszam osoby indywidualne i młodzież szkolną - dodaje.
Wystarczy umówić się na wizytę drogą elektroniczną, zapowiedzieć się przez e-mail mirren@poczta.onet.pl
Źródło: http://oswiecim.naszemiasto.pl/
fot. Monika Pawłowska |
Szybko stwierdził, że młodzi ludzie niewiele wiedzą o swoim mieście, zwłaszcza o żydowskiej części historii. Dla zachowania pamięci i odszukania żydowskich korzeni mieszkańców Oświęcimia założył Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Izraelskiej.
- Naszym celem było odnalezienie rodzin rozsianych po całym świecie - wspomina Ganobis. - Wiele osób trafiło do Towarzystwa, a my przekazaliśmy im informacje, których szukali - dodaje.
Tropienie historii stało się jego prawdziwą pasją. Zatrudnił się nawet w dawnej fabryce Haberfelda, by móc dotknąć przeszłości. - Penetrowałem dawną wytwórnię wódek od strychu po piwnice, w poszukiwaniu śladów historii - opowiada Ganobis. - Dzięki temu mogłem ocalić meble, które stały w gabinecie. To najcenniejsza pamiątka w moich zbiorach. Dzięki nim rodzina Haberfelda, kiedy przyjeżdża do Oświęcimia, czuje się tu jak u siebie w domu - dodaje.
Masywne biurko i kredens stoją w centralnym miejscu muzeum, które Mirosław Ganobis stworzył w piwnicy jednego z bloków na osiedlu Chemików. Wokół mnóstwo innych staroci. Walizki, dokumenty, butelki, fotografie, stare skrzynie, maszyna do pisania, książki, obrazy, a nawet metalowa tablica z napisem Auschwitz.
- Mieszkaniec Dworów z radości, że Rosjanie wkroczyli i przegonili Niemców, zdjął ją z rogatek miasta - mówi Ganobis. - Potem posłużyła mu do zrobienia daszka na ulicy, a w końcu trafiła do mnie - dodaje.
Mirosław Ganobis poszukuje pamiątek na pchlich targach, giełdach staroci i aukcjach internetowych. - Wolę pieniądze lokować w starociach, niż iść na piwo - śmieje się pan Mirosław. - Nie żal mi było dać za pocztówkę z synagogą 400 złotych. Teraz jest warta tysiąc złotych, ale nie sprzedam jej za żadne skarby, jest jedyna na świecie - dodaje.
Pasjonat historii nigdy nie rozstaje się ze swymi pamiątkami. Może wypożyczyć eksponaty, zrobić kopie, ale nigdy ich nie odsprzeda. Swojego drogocennego archiwum nie kryje przed światem. Dla podobnych sobie pasjonatów historii ma otwarte zbiory.
- One są otwarte dla wszystkich - mówi Ganobis. - Można nie tylko pooglądać, ale i dotknąć wszystkiego. Zapraszam osoby indywidualne i młodzież szkolną - dodaje.
Wystarczy umówić się na wizytę drogą elektroniczną, zapowiedzieć się przez e-mail mirren@poczta.onet.pl
Źródło: http://oswiecim.naszemiasto.pl/
sobota, 5 marca 2011
Nie tylko Bunkry
Cel był prosty - bunkry i schrony. Zaspokoić ciekawość - tak żeby
znów wystąpił dreszczyk emocji. Z poszukiwaniem śladów historii
zawsze tak było i jest, że serce mocniej bije kiedy dociera się
do miejsc i przedmiotów, które kryją swoje tajemnice, swoją historię.
A więc przygoda pcha w nieznane. Tematu bunkrów i schronów nie
zgłębialiśmy wcześniej. Naszą przygodę z bunkrami i schronami zaczęliśmy
więc nie mając prawie żadnego pojęcia z czym się „mierzymy”.
Kiedyś w dzieciństwie
biegałem po podziemiach
i schronach.
Jak większość nastolatków
szukaliśmy w nich niezwykłego
miejsca do spotkań,
chwil przejmujących grozą.
Nie do wszystkich takich
bunkrów jednak wchodziłem,
nie do wszystkich dało
się wejść. Pamięć tamtych
lat ciekawości dziecięcej
pozostała, a dzisiaj wraca.
Historia, ta mała i ta duża
właściwie zdecydowała kiedyś
za mnie - to ona mnie
„opętała”, wciągnęła mnie
w swoje tajemnice. Trudno
mi wrócić do tego momentu
kiedy jednoznacznie zacząłem
interesować się historią
Oświęcimia, ale ciągle mam
wrażenie, że zbierając pamiątki,
przedmioty muszę
się spieszyć. Także w temacie
bunkrów i schronów.
Niewielu sobie uświadamia,
że Oświęcim ma 800 - letnią
historię. Wielu natomiast
poddaje się tej presji wojennego
koszmaru, który 60 lat
temu postawił w sąsiedztwie
żywego miasta niemiecki,
nazistowski obóz zagłady
i wszystko co wiązało się
z jego funkcjonowaniem.
Sam dzisiaj - mimowolnie
chyba tej presji ulegam,
i ciągnie mnie do schronów.
W kilku znalazłem rzeczy,
które na pewno pamiętają
odległe lata. A wyobraźnia
od razu pisze w mojej głowie
niesamowite scenariusze.
Trzeba przyznać, że nadal
piętno największego cmentarza
na świecie przysłania
tę dobrą i bogatą historie
naszego miasta. Przy szukaniu
świadectw historii grodu
nad Sołą nie da się jednak
umknąć przed czasami
okupacji i tym co zostawiły.
Lata niewoli to fragment
przeszłości, który pozostawił
w tkance miejskiej ponurych
świadków - właśnie
bunkry i schrony oraz ich
zawartość.
Wydaje się więc dzisiaj,
że wyprawa do bunkrów
i schronów Oświęcimia była
nieuchronna, nieunikniona.
Kiedy zaś rozpoczęliśmy naszą
wyprawę po bunkrach
i schronach uświadomiłem
sobie ile tych mrocznych
„pomników” II wojny pozostało
w naszym mieście
i jego okolicy. Co ciekawe
- większość bunkrów zlokalizowanych
jest daleko
od „kombinatu śmierci” - od
lokalizacji obozu. Mogłoby
się wydawać, że najwięcej
powinno ich być właśnie
w tych rejonach, tam gdzie
było Auschwitz i Birkenau.
Idąc tropem betonowych
wojennych „ostańców”
zdecydowaliśmy się na ich
spisanie na terenie starej
części miasta. Tam przecież
znajdziemy osiedle wybudowanedla Niemców (m.in.
ul. Mendelejewa, Marchlewskiego,
Smoluchowskiego).
Ale także powojenne osiedle
Chemików, pobudowane
już w latach 60-tych. Na tym
terenie dość gęsto „usiane”
są właśnie bunkry i schrony.
One też stały się celem
naszych „wycieczek”. Każde
kolejne wejście do bunkra
rodziło nowe spostrzeżenia,
obserwacje i pytania.
Te miejsca wpisane były
w jakaś strukturę, w jakąś
logistykę, w jakieś procedury
funkcjonowania. Nikt
jednak o tym nie pisze, nie
mówi.
Osobnym miejscem, które
powoli „kona” zasłużenie,
albo nie - to hale przemysłowe,
poniemieckie obiekty
na terenie byłych niemieckich
zakładów np. Buna
Werke. W swojej kolekcjonerskiej
praktyce, szukając
„świadków” historii przeżyłem
wiele razy chwile
zaskakujące i niezwykłe.
Znajdywałem przedmioty
drobne, kartony, fragmenty
desek, części przedmiotów
Zawsze wtedy, wraz
z emocjami mam nadzieję,
że trafię na jakiś ciekawy
trop. A stając tutaj - w tych
miejscach - i obserwując je,
uświadomiłem sobie, że niewiele
jednak o nich wiemy,
a ta wielka historia, naznaczona
naukowym aparatem
pozbawiona jest tej uwagi
i troski o detale, które jeszcze
są do znalezienia. Wiele
obiektów niszczeje, wiele
wskazanych jest do wyburzenia.
Są w nich naścienne
napisy, być może ważne,
być może nie. Robimy zdjęcia
próbujemy te okruchy
i fragmenty faktów jakoś
logicznie powiązać z tym co
już oficjalnie wiadomo, co
zostało opisane, udokumentowane.
I mimo, że bunkry
i schrony to ten smutny i ponury
kawałek naszej historii,
to ciągnie mnie do nich,
w nadziei, że właśnie w nich
znajdę ślad ludzkiego życia,
które zapisało się tymi rzeczami,
które czasem jeszcze
można znaleźć.
znów wystąpił dreszczyk emocji. Z poszukiwaniem śladów historii
zawsze tak było i jest, że serce mocniej bije kiedy dociera się
do miejsc i przedmiotów, które kryją swoje tajemnice, swoją historię.
A więc przygoda pcha w nieznane. Tematu bunkrów i schronów nie
zgłębialiśmy wcześniej. Naszą przygodę z bunkrami i schronami zaczęliśmy
więc nie mając prawie żadnego pojęcia z czym się „mierzymy”.
Kiedyś w dzieciństwie
biegałem po podziemiach
i schronach.
Jak większość nastolatków
szukaliśmy w nich niezwykłego
miejsca do spotkań,
chwil przejmujących grozą.
Nie do wszystkich takich
bunkrów jednak wchodziłem,
nie do wszystkich dało
się wejść. Pamięć tamtych
lat ciekawości dziecięcej
pozostała, a dzisiaj wraca.
Historia, ta mała i ta duża
właściwie zdecydowała kiedyś
za mnie - to ona mnie
„opętała”, wciągnęła mnie
w swoje tajemnice. Trudno
mi wrócić do tego momentu
kiedy jednoznacznie zacząłem
interesować się historią
Oświęcimia, ale ciągle mam
wrażenie, że zbierając pamiątki,
przedmioty muszę
się spieszyć. Także w temacie
bunkrów i schronów.
Niewielu sobie uświadamia,
że Oświęcim ma 800 - letnią
historię. Wielu natomiast
poddaje się tej presji wojennego
koszmaru, który 60 lat
temu postawił w sąsiedztwie
żywego miasta niemiecki,
nazistowski obóz zagłady
i wszystko co wiązało się
z jego funkcjonowaniem.
Sam dzisiaj - mimowolnie
chyba tej presji ulegam,
i ciągnie mnie do schronów.
W kilku znalazłem rzeczy,
które na pewno pamiętają
odległe lata. A wyobraźnia
od razu pisze w mojej głowie
niesamowite scenariusze.
Trzeba przyznać, że nadal
piętno największego cmentarza
na świecie przysłania
tę dobrą i bogatą historie
naszego miasta. Przy szukaniu
świadectw historii grodu
nad Sołą nie da się jednak
umknąć przed czasami
okupacji i tym co zostawiły.
Lata niewoli to fragment
przeszłości, który pozostawił
w tkance miejskiej ponurych
świadków - właśnie
bunkry i schrony oraz ich
zawartość.
Wydaje się więc dzisiaj,
że wyprawa do bunkrów
i schronów Oświęcimia była
nieuchronna, nieunikniona.
Kiedy zaś rozpoczęliśmy naszą
wyprawę po bunkrach
i schronach uświadomiłem
sobie ile tych mrocznych
„pomników” II wojny pozostało
w naszym mieście
i jego okolicy. Co ciekawe
- większość bunkrów zlokalizowanych
jest daleko
od „kombinatu śmierci” - od
lokalizacji obozu. Mogłoby
się wydawać, że najwięcej
powinno ich być właśnie
w tych rejonach, tam gdzie
było Auschwitz i Birkenau.
Idąc tropem betonowych
wojennych „ostańców”
zdecydowaliśmy się na ich
spisanie na terenie starej
części miasta. Tam przecież
znajdziemy osiedle wybudowanedla Niemców (m.in.
ul. Mendelejewa, Marchlewskiego,
Smoluchowskiego).
Ale także powojenne osiedle
Chemików, pobudowane
już w latach 60-tych. Na tym
terenie dość gęsto „usiane”
są właśnie bunkry i schrony.
One też stały się celem
naszych „wycieczek”. Każde
kolejne wejście do bunkra
rodziło nowe spostrzeżenia,
obserwacje i pytania.
Te miejsca wpisane były
w jakaś strukturę, w jakąś
logistykę, w jakieś procedury
funkcjonowania. Nikt
jednak o tym nie pisze, nie
mówi.
Osobnym miejscem, które
powoli „kona” zasłużenie,
albo nie - to hale przemysłowe,
poniemieckie obiekty
na terenie byłych niemieckich
zakładów np. Buna
Werke. W swojej kolekcjonerskiej
praktyce, szukając
„świadków” historii przeżyłem
wiele razy chwile
zaskakujące i niezwykłe.
Znajdywałem przedmioty
drobne, kartony, fragmenty
desek, części przedmiotów
Zawsze wtedy, wraz
z emocjami mam nadzieję,
że trafię na jakiś ciekawy
trop. A stając tutaj - w tych
miejscach - i obserwując je,
uświadomiłem sobie, że niewiele
jednak o nich wiemy,
a ta wielka historia, naznaczona
naukowym aparatem
pozbawiona jest tej uwagi
i troski o detale, które jeszcze
są do znalezienia. Wiele
obiektów niszczeje, wiele
wskazanych jest do wyburzenia.
Są w nich naścienne
napisy, być może ważne,
być może nie. Robimy zdjęcia
próbujemy te okruchy
i fragmenty faktów jakoś
logicznie powiązać z tym co
już oficjalnie wiadomo, co
zostało opisane, udokumentowane.
I mimo, że bunkry
i schrony to ten smutny i ponury
kawałek naszej historii,
to ciągnie mnie do nich,
w nadziei, że właśnie w nich
znajdę ślad ludzkiego życia,
które zapisało się tymi rzeczami,
które czasem jeszcze
można znaleźć.
Goniec Kasztelański - Galeria XX wieku
„Galeria XX wieku”, która powstała kilka lat temu w ramach
portalu Kasztelania.pl, to owoc kilku fascynacji oraz
okoliczności historyczno-geograficznych. Najważniejsze z nich
to historia i fotografia – towarzyszą mi one od wielu lat i z
większym lub mniejszym nasileniem wpływają istotnie na to,
czym zajmuję się w czasie wolnym od pracy zawodowej.
Oświęcim zaś, to już trzecie miasto bogate w historię, w którym
przyszło mi mieszkać. Tak się jakoś składa, że oprócz
zainteresowania historią w sensie ogólnym od dawna
interesowałem się historią miejsc, w których przyszło mi
mieszkać i/lub pracować – może nie w sensie ściśle naukowym
ale jakoś nigdy nie było mi wszystko jedno co było lub działo się
na ulicach, po których się przemieszczałem, co było w
miejscach, gdzie teraz stoją domy, które oglądałem i oglądam na
co dzień. Fotografia z kolei, to hobby, które może nigdy nie
pochłonęło mnie całkowicie (jak np. kilku moich znajomych)
ale także od wielu lat uczestniczy w moim życiu, dokumentuje
moje wyprawy, moją pracę i życie rodzinne. To właśnie przez
fotografię trafiłem jesienią 2004 r. do redakcji portalu
Kasztelania, gdzie (jak się okazało) dane mi było pozostać przez
dobrych parę lat.
Pierwszym wydarzeniem, które później istotnie wpłynęło
na powstanie wspomnianej galerii, była dyskusja na forum
Kasztelanii w wątku pt. „Było i nie ma”. Dyskutowano
tam, a właściwie wspominano miejsca, gdzie przez ostatnich
kilka i kilkanaście lat zaszły widoczne zmiany w krajobrazie
miasta. Rozmawiali, oczywiście „starzy” mieszkańcy
Oświęcimia – dla mnie były to jedne z pierwszych lekcji
najnowszej historii miasta. Może niezupełnie takie całkiem
pierwsze – wcześniej byłem zmuszony poznać nazewnictwo ulic
sprzed lat – na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku
obowiązywały już nowe nazwy ulic, ale w rozmowach nieraz
używano starszych, co czasem prowadziło do nieporozumień.
Jeszcze jesienią 2004 r. do moich rąk trafiły pierwsze
cztery zdjęcia ukazujące Oświęcim sprzed lat – dwa z lat
trzydziestych a dwa z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Wręczył mi je nasz redakcyjny kolega Konrad Rutkowski, a
zdjęcia pochodziły z jego rodzinnej kolekcji. Wspólnie
zastanawialiśmy się, co z tymi zdjęciami można by zrobić, jak je
wykorzystać w ramach portalu.To Konrad pierwszy zasugerował
aby dyskusję na forum wzbogacić o galerię, której pierwszy
roboczy tytuł brzmiał „Oświęcim, którego (już) nie ma”. Problem
polegał jednak na tym, że cztery zdjęcia, to zdecydowanie za
mało aby utworzyć sensowną galerię. Do pomysłu odniosłem się
dość sceptycznie bojąc się, że na tych czterech zdjęciach się
skończy i pomysł wypali się wcześniej, niż na to zasługuje.
Pierwsze cztery zdjęcia zostały zeskanowane i zwrócone
właścicielom. Pozostało czekać i szukać kolejnych zdjęć.
Zwróciliśmy się z apelem na forum i poprzez znajomych ale
przez jakiś czas bezskutecznie.
Przełom nastąpił niemal w rok później. Będąc wtedy od
kilku lat pracownikiem oświęcimskich wodociągów natrafiłem
na pomieszczenie byłej ciemni fotograficznej a w nim na
zarchiwizowane w szafie stare negatywy. Negatywy zostały
zeskanowane a wtedy można było w pełni ocenić ich wartość.
Zdecydowana większość wykonanych zdjęć pochodziła z lat
sześćdziesiątych i dotyczyła działalności przedsiębiorstwa, które
jednak wówczas jako Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki
Komunalnej obejmowało swoim działaniem szerszy zakres usług
niż dostawa wody i odprowadzanie ścieków. Na odnalezionych
zdjęciach widać wiele miejsc, które w latach sześćdziesiątych
ubiegłego wieku zmieniały swój wygląd w sposób bardzo istotny
– budowano nowe osiedla mieszkaniowe, szkoły,
przebudowywano ulice. Spośród mnóstwa zdjęć wybrałem
kilkadziesiąt i uzyskałem zgodę moich przełożonych, Dyrekcji
PWiK Sp. z o.o., na publikację zdjęć w ramach galerii na portalu
Kasztelania. Autor zdjęć – p. Henryk Dera – emerytowany
wieloletni dyrektor oświęcimskich wodociągów pomógł mi w
opisaniu zdjęć przypominając sobie kiedy i w jakich
okolicznościach wybrane zdjęcia zostały wykonane.
Niemal równo 5 lat temu, w połowie grudnia 2005 roku
„Galeria XX wieku” ujrzała światło dzienne. Spotkała się z
przychylnym przyjęciem a mnie zmobilizowała do dalszych
poszukiwań. W 2006 r. poznałem wiele osób, dzięki którym w
galerii stopniowo przybywało nowych zdjęć – i to nie tylko z
Oświęcimia ale także np. z Zatora, Brzeszcz, Chełmka,
Przeciszowa i Grojca. Kolejny etapwrozbudowie galerii nastąpił
z chwilą, gdy poznałem kilku oświęcimskich kolekcjonerów, a ci
zdecydowali się udostępnić Kasztelanii swoje zbiory. Wtedy tow
galerii pojawiło się sporo zdjęć z okresu międzywojennego, z
czasów II wojny światowej a także pocztówki i stare mapy. Trzy
lata temu, w grudniu 2007 roku, liczba zdjęć w galerii
przekroczyła 800, a miesiąc wcześniej, w listopadzie 2007 roku,
„Galeria XX wieku” została publicznie zaprezentowana na
zakończenie konferencji historycznej „Oświęcim nieznany”,
która odbyła się w auli Liceum im. St. Konarskiego w
Oświęcimiu.
Trzeba uczciwie i bez fałszywej skromności przyznać, że
powstała w ten sposób galeria wyjątkowa. Dzięki pomocy wielu
osób powstał zbiór zdjęć, z których sporo w innej sytuacji nie
wyszłoby poza rodzinne albumy i szafy. Nieraz spotykaliśmy się
z sytuacją, że ktoś obiecywał nam sprawdzić, czy w
jego rodzinnym domu nie znajdują się jeszcze zdjęcia,
które moglibyśmy włączyć do galerii. Po jakimś
czasie okazywało się jednak, że obiecane zdjęcia (czy
negatywy) zaginęły lub zostały spalone podczas
remontu domu czy przeprowadzki. Czuliśmy, że
budując galerię uczestniczymy w ratowaniu cennych
pozostałości historii miasta i regionu. Ja sam
osobiście, zbierając, skanując i retuszując powierzone
zdjęcia uczyłem się – przez tych kilka lat
dowiedziałem się bardzo wiele o historii i topografii
fotografowanych miejsc. Tak też rozumieliśmy
swoistą misję „Galerii XX wieku” - dostarczyć
odwiedzającym Kasztelanię możliwość poznawania
historii poprzez internet, metodą „obrazkową”, bez
konieczności wychodzenia z domu, czy kupowania
albumów. Wychodzimy z założenia, że ktoś
autentycznie zainteresowany i zafascynowany takimi
„starociami” i tak ten czy inny album zakupi ale nasza
internetowa galeria ma szanse trafić także do
tych, którzy nie chcą lub nie mogą pójść na jedną
czy drugą wystawę, kupić książki lub albumu.
Pomijamy już fakt, że galeria internetowa ma
pod tym względem zasięg nieporównywalny z
jakąkolwiek inną formą prezentacji. Mieszkańcy
Oświęcimia (i pewnie okolic także) to w sporej
części (do której i ja się zaliczam) tzw. „element
napływowy”, dla którego „Galeria XX wieku”
może stać się szansą na poznanie przeszłości
miejsc, w których od jakiegoś czasu przyszło
nam mieszkać i pracować.
Odwiedzający „Galerię XX wieku” na
pewno zauważyli w ostatnich miesiącach
stagnację w rozbudowie galerii. Nie znaczy to,
że nowe zdjęcia się nie pojawią. Nie wdając się
tu w szczegóły napiszę tylko, że wynika to z
faktu, że galeria pochłania dość dużo czasu i
pracy. Rąk do pracy w redakcji Kasztelanii nie
przybywa a praca redakcyjna poza galerią
pochłania coraz więcej czasu. Przy okazji
zbierania i publikacji zdjęć zadałem sobie
dodatkowe zadanie: przy użyciu techniki
komputerowej starałem się każdemu niemal
zdjęciu przywrócić dawny wygląd. Do moich rąk
stare zdjęcia trafiają często połamane,
przybrudzone, wyblakłe. Przy użyciu programów
graficznych można sporo poprawić – kolorystykę,
kontrast, usunąć skazy i zabrudzenia. Jest to
jednak zajęcie żmudne i pracochłonne –
rekordowe pod tym względem zdjęcia zajęły mi
nawet trzy popołudnia/wieczory. Jestem jednak
przekonany, że warto było. Wzbudziłem w ten
sposób kilka razy podziw nawet u posiadaczy
zdjęć, którzy byli zaskoczeni, że zdjęcia, które w
rzeczywistości są małe, wyblakłe i mało czytelne,
w galerii prezentują się przynajmniej dobrze i
„wreszcie coś na nich widać” (cytat autentyczny).
Na koniec chciałbym serdecznie
podziękować wszystkim, którzy pomogli w
budowie „Galerii XX wieku”. Wszak na nic tu moja
praca, na nic chęci i pomysły, jeśli w galerii nie
będzie co umieścić. Nie jestem w stanie wymienić
tu wszystkich, niektórzy też pragnęli pozostać
anonimowi. Pozwólcie więc Państwo, że
podziękuję wszystkim zbiorowo – wiele nazwisk
osób oraz nazw instytucji użyczających nam zdjęć
można znaleźć w opisach poszczególnych działów
oraz w podpisach pod zdjęciami. Pozwolę sobie
jednak podkreślić szczególną rolę kilku osób i
instytucji, bez których galeria nie miał by szans
powstać i wyglądać jak obecnie wygląda. Pierwsza
z tych osób, to (niegdyś) nasz redakcyjny kolega
Konrad Rutkowski, który rzucił świetny pomysł i
dostarczył pierwszych kilku zdjęć. Bez Dyrekcji
oświęcimskich wodociągów (byłej i obecnej) nie byłoby tego
„mocnego wejścia”, od którego rozpoczęło się istnienie galerii. I
wreszcie chciałbym tu wspomnieć osobę Mirosława Ganobisa,
który całe swoje kolekcjonerskie zbiory oddał nam do dyspozycji
– niemal bez żadnych ograniczeń, pomijając tylko te techniczne.
W imieniu redakcji portalu Kasztelania zapraszam do
oglądania „GaleriiXXwieku”. Niech przynosi ona zarówno nam,
jak i Państwu, dużo satysfakcji.
Zbigniew Pluta
Goniec Kasztelański nr 5, Styczeń 2011
Galeria XX wieku - http://www.kasztelania.pl/galeria20.php
portalu Kasztelania.pl, to owoc kilku fascynacji oraz
okoliczności historyczno-geograficznych. Najważniejsze z nich
to historia i fotografia – towarzyszą mi one od wielu lat i z
większym lub mniejszym nasileniem wpływają istotnie na to,
czym zajmuję się w czasie wolnym od pracy zawodowej.
Oświęcim zaś, to już trzecie miasto bogate w historię, w którym
przyszło mi mieszkać. Tak się jakoś składa, że oprócz
zainteresowania historią w sensie ogólnym od dawna
interesowałem się historią miejsc, w których przyszło mi
mieszkać i/lub pracować – może nie w sensie ściśle naukowym
ale jakoś nigdy nie było mi wszystko jedno co było lub działo się
na ulicach, po których się przemieszczałem, co było w
miejscach, gdzie teraz stoją domy, które oglądałem i oglądam na
co dzień. Fotografia z kolei, to hobby, które może nigdy nie
pochłonęło mnie całkowicie (jak np. kilku moich znajomych)
ale także od wielu lat uczestniczy w moim życiu, dokumentuje
moje wyprawy, moją pracę i życie rodzinne. To właśnie przez
fotografię trafiłem jesienią 2004 r. do redakcji portalu
Kasztelania, gdzie (jak się okazało) dane mi było pozostać przez
dobrych parę lat.
Pierwszym wydarzeniem, które później istotnie wpłynęło
na powstanie wspomnianej galerii, była dyskusja na forum
Kasztelanii w wątku pt. „Było i nie ma”. Dyskutowano
tam, a właściwie wspominano miejsca, gdzie przez ostatnich
kilka i kilkanaście lat zaszły widoczne zmiany w krajobrazie
miasta. Rozmawiali, oczywiście „starzy” mieszkańcy
Oświęcimia – dla mnie były to jedne z pierwszych lekcji
najnowszej historii miasta. Może niezupełnie takie całkiem
pierwsze – wcześniej byłem zmuszony poznać nazewnictwo ulic
sprzed lat – na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku
obowiązywały już nowe nazwy ulic, ale w rozmowach nieraz
używano starszych, co czasem prowadziło do nieporozumień.
Jeszcze jesienią 2004 r. do moich rąk trafiły pierwsze
cztery zdjęcia ukazujące Oświęcim sprzed lat – dwa z lat
trzydziestych a dwa z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku.
Wręczył mi je nasz redakcyjny kolega Konrad Rutkowski, a
zdjęcia pochodziły z jego rodzinnej kolekcji. Wspólnie
zastanawialiśmy się, co z tymi zdjęciami można by zrobić, jak je
wykorzystać w ramach portalu.To Konrad pierwszy zasugerował
aby dyskusję na forum wzbogacić o galerię, której pierwszy
roboczy tytuł brzmiał „Oświęcim, którego (już) nie ma”. Problem
polegał jednak na tym, że cztery zdjęcia, to zdecydowanie za
mało aby utworzyć sensowną galerię. Do pomysłu odniosłem się
dość sceptycznie bojąc się, że na tych czterech zdjęciach się
skończy i pomysł wypali się wcześniej, niż na to zasługuje.
Pierwsze cztery zdjęcia zostały zeskanowane i zwrócone
właścicielom. Pozostało czekać i szukać kolejnych zdjęć.
Zwróciliśmy się z apelem na forum i poprzez znajomych ale
przez jakiś czas bezskutecznie.
Przełom nastąpił niemal w rok później. Będąc wtedy od
kilku lat pracownikiem oświęcimskich wodociągów natrafiłem
na pomieszczenie byłej ciemni fotograficznej a w nim na
zarchiwizowane w szafie stare negatywy. Negatywy zostały
zeskanowane a wtedy można było w pełni ocenić ich wartość.
Zdecydowana większość wykonanych zdjęć pochodziła z lat
sześćdziesiątych i dotyczyła działalności przedsiębiorstwa, które
jednak wówczas jako Miejskie Przedsiębiorstwo Gospodarki
Komunalnej obejmowało swoim działaniem szerszy zakres usług
niż dostawa wody i odprowadzanie ścieków. Na odnalezionych
zdjęciach widać wiele miejsc, które w latach sześćdziesiątych
ubiegłego wieku zmieniały swój wygląd w sposób bardzo istotny
– budowano nowe osiedla mieszkaniowe, szkoły,
przebudowywano ulice. Spośród mnóstwa zdjęć wybrałem
kilkadziesiąt i uzyskałem zgodę moich przełożonych, Dyrekcji
PWiK Sp. z o.o., na publikację zdjęć w ramach galerii na portalu
Kasztelania. Autor zdjęć – p. Henryk Dera – emerytowany
wieloletni dyrektor oświęcimskich wodociągów pomógł mi w
opisaniu zdjęć przypominając sobie kiedy i w jakich
okolicznościach wybrane zdjęcia zostały wykonane.
Niemal równo 5 lat temu, w połowie grudnia 2005 roku
„Galeria XX wieku” ujrzała światło dzienne. Spotkała się z
przychylnym przyjęciem a mnie zmobilizowała do dalszych
poszukiwań. W 2006 r. poznałem wiele osób, dzięki którym w
galerii stopniowo przybywało nowych zdjęć – i to nie tylko z
Oświęcimia ale także np. z Zatora, Brzeszcz, Chełmka,
Przeciszowa i Grojca. Kolejny etapwrozbudowie galerii nastąpił
z chwilą, gdy poznałem kilku oświęcimskich kolekcjonerów, a ci
zdecydowali się udostępnić Kasztelanii swoje zbiory. Wtedy tow
galerii pojawiło się sporo zdjęć z okresu międzywojennego, z
czasów II wojny światowej a także pocztówki i stare mapy. Trzy
lata temu, w grudniu 2007 roku, liczba zdjęć w galerii
przekroczyła 800, a miesiąc wcześniej, w listopadzie 2007 roku,
„Galeria XX wieku” została publicznie zaprezentowana na
zakończenie konferencji historycznej „Oświęcim nieznany”,
która odbyła się w auli Liceum im. St. Konarskiego w
Oświęcimiu.
Trzeba uczciwie i bez fałszywej skromności przyznać, że
powstała w ten sposób galeria wyjątkowa. Dzięki pomocy wielu
osób powstał zbiór zdjęć, z których sporo w innej sytuacji nie
wyszłoby poza rodzinne albumy i szafy. Nieraz spotykaliśmy się
z sytuacją, że ktoś obiecywał nam sprawdzić, czy w
jego rodzinnym domu nie znajdują się jeszcze zdjęcia,
które moglibyśmy włączyć do galerii. Po jakimś
czasie okazywało się jednak, że obiecane zdjęcia (czy
negatywy) zaginęły lub zostały spalone podczas
remontu domu czy przeprowadzki. Czuliśmy, że
budując galerię uczestniczymy w ratowaniu cennych
pozostałości historii miasta i regionu. Ja sam
osobiście, zbierając, skanując i retuszując powierzone
zdjęcia uczyłem się – przez tych kilka lat
dowiedziałem się bardzo wiele o historii i topografii
fotografowanych miejsc. Tak też rozumieliśmy
swoistą misję „Galerii XX wieku” - dostarczyć
odwiedzającym Kasztelanię możliwość poznawania
historii poprzez internet, metodą „obrazkową”, bez
konieczności wychodzenia z domu, czy kupowania
albumów. Wychodzimy z założenia, że ktoś
autentycznie zainteresowany i zafascynowany takimi
„starociami” i tak ten czy inny album zakupi ale nasza
internetowa galeria ma szanse trafić także do
tych, którzy nie chcą lub nie mogą pójść na jedną
czy drugą wystawę, kupić książki lub albumu.
Pomijamy już fakt, że galeria internetowa ma
pod tym względem zasięg nieporównywalny z
jakąkolwiek inną formą prezentacji. Mieszkańcy
Oświęcimia (i pewnie okolic także) to w sporej
części (do której i ja się zaliczam) tzw. „element
napływowy”, dla którego „Galeria XX wieku”
może stać się szansą na poznanie przeszłości
miejsc, w których od jakiegoś czasu przyszło
nam mieszkać i pracować.
Odwiedzający „Galerię XX wieku” na
pewno zauważyli w ostatnich miesiącach
stagnację w rozbudowie galerii. Nie znaczy to,
że nowe zdjęcia się nie pojawią. Nie wdając się
tu w szczegóły napiszę tylko, że wynika to z
faktu, że galeria pochłania dość dużo czasu i
pracy. Rąk do pracy w redakcji Kasztelanii nie
przybywa a praca redakcyjna poza galerią
pochłania coraz więcej czasu. Przy okazji
zbierania i publikacji zdjęć zadałem sobie
dodatkowe zadanie: przy użyciu techniki
komputerowej starałem się każdemu niemal
zdjęciu przywrócić dawny wygląd. Do moich rąk
stare zdjęcia trafiają często połamane,
przybrudzone, wyblakłe. Przy użyciu programów
graficznych można sporo poprawić – kolorystykę,
kontrast, usunąć skazy i zabrudzenia. Jest to
jednak zajęcie żmudne i pracochłonne –
rekordowe pod tym względem zdjęcia zajęły mi
nawet trzy popołudnia/wieczory. Jestem jednak
przekonany, że warto było. Wzbudziłem w ten
sposób kilka razy podziw nawet u posiadaczy
zdjęć, którzy byli zaskoczeni, że zdjęcia, które w
rzeczywistości są małe, wyblakłe i mało czytelne,
w galerii prezentują się przynajmniej dobrze i
„wreszcie coś na nich widać” (cytat autentyczny).
Na koniec chciałbym serdecznie
podziękować wszystkim, którzy pomogli w
budowie „Galerii XX wieku”. Wszak na nic tu moja
praca, na nic chęci i pomysły, jeśli w galerii nie
będzie co umieścić. Nie jestem w stanie wymienić
tu wszystkich, niektórzy też pragnęli pozostać
anonimowi. Pozwólcie więc Państwo, że
podziękuję wszystkim zbiorowo – wiele nazwisk
osób oraz nazw instytucji użyczających nam zdjęć
można znaleźć w opisach poszczególnych działów
oraz w podpisach pod zdjęciami. Pozwolę sobie
jednak podkreślić szczególną rolę kilku osób i
instytucji, bez których galeria nie miał by szans
powstać i wyglądać jak obecnie wygląda. Pierwsza
z tych osób, to (niegdyś) nasz redakcyjny kolega
Konrad Rutkowski, który rzucił świetny pomysł i
dostarczył pierwszych kilku zdjęć. Bez Dyrekcji
oświęcimskich wodociągów (byłej i obecnej) nie byłoby tego
„mocnego wejścia”, od którego rozpoczęło się istnienie galerii. I
wreszcie chciałbym tu wspomnieć osobę Mirosława Ganobisa,
który całe swoje kolekcjonerskie zbiory oddał nam do dyspozycji
– niemal bez żadnych ograniczeń, pomijając tylko te techniczne.
W imieniu redakcji portalu Kasztelania zapraszam do
oglądania „GaleriiXXwieku”. Niech przynosi ona zarówno nam,
jak i Państwu, dużo satysfakcji.
Zbigniew Pluta
Goniec Kasztelański nr 5, Styczeń 2011
Galeria XX wieku - http://www.kasztelania.pl/galeria20.php
Goniec Kasztelański o mnie
Mirosław Ganobis należy do pokolenia Polaków, znających okres II wojny światowej jedynie
z opowiadań i lektury podręczników. Jeszcze bardziej odległa w czasie jest dla niego
historia Oświęcimia sprzed 1939 roku. Mimo to, przedwojenny klimat miasta i jego duchowość
jest niejednokrotnie bliższa sercu tej młodej osoby niż czasy, w jakich żyje obecnie.
Zafascynowanie przedwojennym Oświęcimiem nasiliło
się wraz z pierwszymi butelkami znalezionymi w dawnej
wytwórni wódek i likierów należącej niegdyś do
Haberfeldów. To właśnie od tych butelek zaczęła się pasja
kolekcjonerska, jaka od wielu lat cechuje Mirosława Ganobisa.
Zbiory zgromadzone przez Ganobisa to przede wszystkim
pocztówki, fotografie, butelki i etykiety, dokumenty, weksle i
wiele innych bibelotów. Przez blisko pięćdziesiąt lat rzeczy te
przebywały porzucone na zakurzonych strychach, w piwnicach,
w szufladach, w kredensach między porcelaną, u ludzi, którzy
nie zwracali na nie większej uwagi. Prawdopodobnie znaczna
część tych "szpargałów" uległaby całkowitemu zniszczeniu
gdyby nie wysiłek Ganobisa, który chodził, pytał, rozmawiał,
prosił i wreszcie dostawał lub też i kupował. Kiedy na terenie
Oświęcimia wyczerpały się zasoby pamiątek kolejnym
obszarem poszukiwań reliktów przeszłości stały się giełdy
starych pocztówek. W poszukiwaniu reliktów przeszłości
Ganobis wyjeżdżał nawet do Czech i na Słowację. Zbiory się
powiększały i wreszcie zrodziła się też myśl o wydaniu albumu.
Zebrane przez Ganobisa materiały należałoby rozpatrywać w
dwóch aspektach. Można je postrzegać wyłącznie jako źródło
historyczne i oceniać ze względu na ich historyczną wartość.
Można też oglądać je poprzez pryzmat człowieka
zafascynowanego strzępami tego, co pozostało z przeszłości,
poprzez pryzmat człowieka, dla którego kontakt z historią jest
bardzo osobisty, inspirowany w większym stopniu przez
emocje. Tęsknotę za tym co bezpowrotnie odeszło, niż przez
poszukiwania naukowe. Wówczas będziemy mieli do czynienia
ze zjawiskiem, wzajemnego przenikania się przedmiotu i
człowieka. I tak z jednej strony historia kształtuje tożsamość
człowieka, a z kolei kształtująca się wciąż tożsamość
historyczna nieustannie popycha do poszukiwań wszelkich
drobiazgów mówiących o przeszłości miasta i własnych
korzeniach.W ten sposób zbieranie strzępków przeszłości stało
się już nie tylko zwyczajnym zainteresowaniem historią przez
Mirosława Ganobisa, lecz ważną częścią jego życia. Ganobis nie
selekcjonował gromadzonych materiałów, ani podług
potencjalnej wartości materialnej, ani historycznej. Dzięki
emocjonalnemu zaangażowaniu i wrażliwości na historię
swojego miasta Ganobis ocalił wiele rzeczy unikalnych, które
dla wielu ludzi nie miały żadnej wartości.
Oceniając zbiory Ganobisa ze względu na ich wartość
historyczną należy przede wszystkim podkreślić, że
zgromadzone przez niego materiały są istotnym uzupełnieniem
zachowanych źródeł archiwalnych. Zwłaszcza pocztówki i
fotografie przywracają wygląd miasta z końca wieku XIX i I
połowy XX stulecia, a przede wszystkim mówią o klimacie
życia codziennego. Dzięki pocztówkom możemy wyobrazić
sobie jak wyglądała atmosfera rynku w dni targowe, a jak w
zwyczajny dzień, oraz przestrzeń rynku w czasie, kiedy
dominowała na nim figura św. Jana Nepomucena. Do bardzo
cennych pocztówek zaliczyć należy widok panoramy miasta
sfotografowany prawdopodobnie z wieży kościoła. Dzięki tej
oraz innym pocztówkom, możliwe stało się dziś wirtualne
odtworzenie wyglądu budynku synagogi przy ul. Żydowskiej
(dziś Berka Joselewicza) wiemy też jak wyglądała oraz
znajdująca się obok niej mykwa. Na jednej z pocztówek mamy
zachowaną panoramę dzielnicy mieszkaniowej na Zasolu,
całkowicie wyburzonej przez okupacyjne władze niemieckie, na
innych zaś kamienice zniszczone w tym samym okresie. Są też
na pocztówkach fragmenty ulic, których wygląd uległ już dziś
znacznej zmianie, np. dawna ulica Kęcka, dziś Jagiełły.
Natomiast dzięki jednej z pocztówek, a raczej karcie
korespondencyjnej, którą udało się znaleźć podczas rozbiórki
domu wiemy o istnieniu w przedwojennym mieście
Stowarzyszenia Żydowskich Robotników Religijnych
"Machsike Limu.
Ganobisowi udało się też nabyć pocztówki pokazujące miasto i
jego atmosferęwpierwszym okresie okupacji niemieckiej. Duża
seria tych pocztówek znajdowała się w jednej z kamienic w
Bielsku-Białej. Niestety większość z nich uległa zniszczeniu.
Mimo to ukazują one pewne fragmenty miasta oraz wnętrza, jak
np. szpital zorganizowany przez Niemców w budynku klasztoru
Salezjańskiego.
Podobnie ma się rzecz z fotografiami. Wśród tych
przedwojennych należy zwrócić uwagę na fotografie rodzinne
pokazujące członków rodzin oświęcimskich takich jak
Saganowi, Kuglerowie, Lachendrowie, Kosycarze czy też
Polaszkowie, którzy byli właścicielami apteki. Wśród wydażeń
zarejestrowanych na fotografiach wiele miało ogólnospołeczne
znaczenie, jak np. poświęcenie nowo wybudowanego mostu na
Sole, paradę drużyny skautów, rozbudowa Zakładu
Salezjańskiego. Niewątpliwie unikatem jest fotografia miasta
wykonana przed wojną z lotu ptaka.
Wśród fotografii wykonanych w czasie okupacji niemieckiej,
dużą wartość historyczną mają zdjęcia ukazujące wysiedlenia
Polaków i deportacje Żydów z miasta. Niezwykle interesujące
są także fotografie wykonane przez jednego z niemieckich
esesmanów ukazujące życie stacjonującej w Auschwitz
jednostki SS. Film fotograficzny został odnaleziony blisko
sześćdziesiąt lat od momentu, kiedy wykonano na nim sesję
ujęć. Mimo licznych uszkodzeń zdjęcia cechuje bardzo dobra
jakość.
W zbiorach Ganobisa znajduje się także wiele dokumentów i
ciekawych druków oraz innych pamiątek. Podobnie jak
fotografie i pocztówki wnoszą one niejednokrotnie ważne
informacje, dzięki którym można odtworzyć charakter życia
społecznego. Najstarsze z dokumentów pochodzą jeszcze z
czasów kiedy miasto znajdowało się pod panowaniem
austriackim. Są to przede wszystkim dokumenty sądowe CK
Starostwa, weksle z pieczątkami komunalnej kasy. Do unikatów
zaliczyć należy chyba książkę obsługi samochodu Oświęcim
Praga.
Niewątpliwie jedną z cenniejszych części zbiorów Mirosława
Ganobisa są butelki opatrzone etykietami znanych
przedwojennych wytwórni napojów alkoholowych. Wśród nich
dominują butelki, w które rozlewano wódki, likiery, soki z
wytwórni Jakuba Haberfelda. Rodzina Haberfeldów wrosła się
w klimat Oświęcimia już w XIX wieku a fabryka wódek, wraz z
okazałą kamienicą mieszkaniową obok zamku, kościoła czy
synagogi była jednym z najbardziej charakterystycznych
elementów krajobrazu miasta. Kolekcja butelek z wytwórni
Jakuba Haberfelda zachwyca dziś wielkim bogactwem
tematyki, z jaką spotkamy się na etykietach. Są one cennym
źródłem historycznym dla badaczy społeczeństwa z przełomu
XIX i XX w, jak i też dla znawców marketingu. Zbiory butelek
uzupełnione innymi drobiazgami po Haberfeldach - takimi jak
papier firmowy, bilety wizytowe, plakaty ukazują nam
wytwórnię Haberfeldów jako dobrze zorganizowaną firmę.
Dzięki zebranym w różnych miejscach butelkom wiemy dziś, że
oprócz najbardziej znanego potentata oświęcimskiego
produkcją wódek i napojów alkoholowych zajmowały się na
terenie miasta jeszcze inne firmy związane z takimi nazwiskami
jak Henoch Heneberg, Wiktor Leibler, S. Kurtz."
Michał Nowak
Goniec Kasztelański, Styczeń 2011 nr 5
z opowiadań i lektury podręczników. Jeszcze bardziej odległa w czasie jest dla niego
historia Oświęcimia sprzed 1939 roku. Mimo to, przedwojenny klimat miasta i jego duchowość
jest niejednokrotnie bliższa sercu tej młodej osoby niż czasy, w jakich żyje obecnie.
Zafascynowanie przedwojennym Oświęcimiem nasiliło
się wraz z pierwszymi butelkami znalezionymi w dawnej
wytwórni wódek i likierów należącej niegdyś do
Haberfeldów. To właśnie od tych butelek zaczęła się pasja
kolekcjonerska, jaka od wielu lat cechuje Mirosława Ganobisa.
Zbiory zgromadzone przez Ganobisa to przede wszystkim
pocztówki, fotografie, butelki i etykiety, dokumenty, weksle i
wiele innych bibelotów. Przez blisko pięćdziesiąt lat rzeczy te
przebywały porzucone na zakurzonych strychach, w piwnicach,
w szufladach, w kredensach między porcelaną, u ludzi, którzy
nie zwracali na nie większej uwagi. Prawdopodobnie znaczna
część tych "szpargałów" uległaby całkowitemu zniszczeniu
gdyby nie wysiłek Ganobisa, który chodził, pytał, rozmawiał,
prosił i wreszcie dostawał lub też i kupował. Kiedy na terenie
Oświęcimia wyczerpały się zasoby pamiątek kolejnym
obszarem poszukiwań reliktów przeszłości stały się giełdy
starych pocztówek. W poszukiwaniu reliktów przeszłości
Ganobis wyjeżdżał nawet do Czech i na Słowację. Zbiory się
powiększały i wreszcie zrodziła się też myśl o wydaniu albumu.
Zebrane przez Ganobisa materiały należałoby rozpatrywać w
dwóch aspektach. Można je postrzegać wyłącznie jako źródło
historyczne i oceniać ze względu na ich historyczną wartość.
Można też oglądać je poprzez pryzmat człowieka
zafascynowanego strzępami tego, co pozostało z przeszłości,
poprzez pryzmat człowieka, dla którego kontakt z historią jest
bardzo osobisty, inspirowany w większym stopniu przez
emocje. Tęsknotę za tym co bezpowrotnie odeszło, niż przez
poszukiwania naukowe. Wówczas będziemy mieli do czynienia
ze zjawiskiem, wzajemnego przenikania się przedmiotu i
człowieka. I tak z jednej strony historia kształtuje tożsamość
człowieka, a z kolei kształtująca się wciąż tożsamość
historyczna nieustannie popycha do poszukiwań wszelkich
drobiazgów mówiących o przeszłości miasta i własnych
korzeniach.W ten sposób zbieranie strzępków przeszłości stało
się już nie tylko zwyczajnym zainteresowaniem historią przez
Mirosława Ganobisa, lecz ważną częścią jego życia. Ganobis nie
selekcjonował gromadzonych materiałów, ani podług
potencjalnej wartości materialnej, ani historycznej. Dzięki
emocjonalnemu zaangażowaniu i wrażliwości na historię
swojego miasta Ganobis ocalił wiele rzeczy unikalnych, które
dla wielu ludzi nie miały żadnej wartości.
Oceniając zbiory Ganobisa ze względu na ich wartość
historyczną należy przede wszystkim podkreślić, że
zgromadzone przez niego materiały są istotnym uzupełnieniem
zachowanych źródeł archiwalnych. Zwłaszcza pocztówki i
fotografie przywracają wygląd miasta z końca wieku XIX i I
połowy XX stulecia, a przede wszystkim mówią o klimacie
życia codziennego. Dzięki pocztówkom możemy wyobrazić
sobie jak wyglądała atmosfera rynku w dni targowe, a jak w
zwyczajny dzień, oraz przestrzeń rynku w czasie, kiedy
dominowała na nim figura św. Jana Nepomucena. Do bardzo
cennych pocztówek zaliczyć należy widok panoramy miasta
sfotografowany prawdopodobnie z wieży kościoła. Dzięki tej
oraz innym pocztówkom, możliwe stało się dziś wirtualne
odtworzenie wyglądu budynku synagogi przy ul. Żydowskiej
(dziś Berka Joselewicza) wiemy też jak wyglądała oraz
znajdująca się obok niej mykwa. Na jednej z pocztówek mamy
zachowaną panoramę dzielnicy mieszkaniowej na Zasolu,
całkowicie wyburzonej przez okupacyjne władze niemieckie, na
innych zaś kamienice zniszczone w tym samym okresie. Są też
na pocztówkach fragmenty ulic, których wygląd uległ już dziś
znacznej zmianie, np. dawna ulica Kęcka, dziś Jagiełły.
Natomiast dzięki jednej z pocztówek, a raczej karcie
korespondencyjnej, którą udało się znaleźć podczas rozbiórki
domu wiemy o istnieniu w przedwojennym mieście
Stowarzyszenia Żydowskich Robotników Religijnych
"Machsike Limu.
Ganobisowi udało się też nabyć pocztówki pokazujące miasto i
jego atmosferęwpierwszym okresie okupacji niemieckiej. Duża
seria tych pocztówek znajdowała się w jednej z kamienic w
Bielsku-Białej. Niestety większość z nich uległa zniszczeniu.
Mimo to ukazują one pewne fragmenty miasta oraz wnętrza, jak
np. szpital zorganizowany przez Niemców w budynku klasztoru
Salezjańskiego.
Podobnie ma się rzecz z fotografiami. Wśród tych
przedwojennych należy zwrócić uwagę na fotografie rodzinne
pokazujące członków rodzin oświęcimskich takich jak
Saganowi, Kuglerowie, Lachendrowie, Kosycarze czy też
Polaszkowie, którzy byli właścicielami apteki. Wśród wydażeń
zarejestrowanych na fotografiach wiele miało ogólnospołeczne
znaczenie, jak np. poświęcenie nowo wybudowanego mostu na
Sole, paradę drużyny skautów, rozbudowa Zakładu
Salezjańskiego. Niewątpliwie unikatem jest fotografia miasta
wykonana przed wojną z lotu ptaka.
Wśród fotografii wykonanych w czasie okupacji niemieckiej,
dużą wartość historyczną mają zdjęcia ukazujące wysiedlenia
Polaków i deportacje Żydów z miasta. Niezwykle interesujące
są także fotografie wykonane przez jednego z niemieckich
esesmanów ukazujące życie stacjonującej w Auschwitz
jednostki SS. Film fotograficzny został odnaleziony blisko
sześćdziesiąt lat od momentu, kiedy wykonano na nim sesję
ujęć. Mimo licznych uszkodzeń zdjęcia cechuje bardzo dobra
jakość.
W zbiorach Ganobisa znajduje się także wiele dokumentów i
ciekawych druków oraz innych pamiątek. Podobnie jak
fotografie i pocztówki wnoszą one niejednokrotnie ważne
informacje, dzięki którym można odtworzyć charakter życia
społecznego. Najstarsze z dokumentów pochodzą jeszcze z
czasów kiedy miasto znajdowało się pod panowaniem
austriackim. Są to przede wszystkim dokumenty sądowe CK
Starostwa, weksle z pieczątkami komunalnej kasy. Do unikatów
zaliczyć należy chyba książkę obsługi samochodu Oświęcim
Praga.
Niewątpliwie jedną z cenniejszych części zbiorów Mirosława
Ganobisa są butelki opatrzone etykietami znanych
przedwojennych wytwórni napojów alkoholowych. Wśród nich
dominują butelki, w które rozlewano wódki, likiery, soki z
wytwórni Jakuba Haberfelda. Rodzina Haberfeldów wrosła się
w klimat Oświęcimia już w XIX wieku a fabryka wódek, wraz z
okazałą kamienicą mieszkaniową obok zamku, kościoła czy
synagogi była jednym z najbardziej charakterystycznych
elementów krajobrazu miasta. Kolekcja butelek z wytwórni
Jakuba Haberfelda zachwyca dziś wielkim bogactwem
tematyki, z jaką spotkamy się na etykietach. Są one cennym
źródłem historycznym dla badaczy społeczeństwa z przełomu
XIX i XX w, jak i też dla znawców marketingu. Zbiory butelek
uzupełnione innymi drobiazgami po Haberfeldach - takimi jak
papier firmowy, bilety wizytowe, plakaty ukazują nam
wytwórnię Haberfeldów jako dobrze zorganizowaną firmę.
Dzięki zebranym w różnych miejscach butelkom wiemy dziś, że
oprócz najbardziej znanego potentata oświęcimskiego
produkcją wódek i napojów alkoholowych zajmowały się na
terenie miasta jeszcze inne firmy związane z takimi nazwiskami
jak Henoch Heneberg, Wiktor Leibler, S. Kurtz."
Michał Nowak
Goniec Kasztelański, Styczeń 2011 nr 5
Subskrybuj:
Posty (Atom)