piątek, 31 lipca 2009

W drodze do Oświęcimskiej Jerozolimy

To tutaj jest jeszcze jakieś miasto? -- dziwią się młodzi Izraelczycy 

W drodze do Oświęcimskiej Jerozolimy 

-- Tutaj, w Oświęcimiu, kulimy się ze wstydu, gdy słyszymy antysemickie hasła, lecz równocześnie nie możemy powstrzymać żalu, a niekiedy i złości, postrzegając arogancję w stosunku do nas, Polaków, grup przyjeżdżających z Izraela -- przyznaje otwarcie Mirosław Ganobis, szczupły dwudziestoparolatek. 


Zafascynowany kulturą i przeszłością żydowską, od lat gromadzi pamiątki, jak po nitce do kłębka -- dociera do ludzi tamtego świata. Nie może się wciąż pogodzić, że jego rówieśnicy, czyli coraz liczniej pielgrzymująca do Polski izraelska młodzież, poza cmentarzyskiem KL Auschwitz nie dostrzega życia w pięćdziesięciotysięcznym Oświęcimiu. -- To tutaj jest jeszcze jakieś miasto? -- dziwią się niezmiennie przybysze. 

To prawda, że zabudowa w niczym już prawie -- może z wyjątkiem żydowskiego cmentarza (kirkutu) , paru ocalałych budynków przy historycznej ulicy Żydowskiej (dziś Berka Joselewicza) -- nie przypomina tej "Oświęcimskiej Jerozolimy" -- jak mawiano o mieście przed wojną. Mirek zkilkudziesięcioma podobnymi mu zapaleńcami z tutejszego Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Izraelskiej uparł się, aby nie tylko wskrzesić z okruchów umarłą rzeczywistość. To -- podkreśla -- robią dla siebie. -- W moim przypadku -- opowiada -- zaczęło się od opowiadań babci, która tak dobrze pamiętała żydowskich sąsiadów z lwowskiej i oświęcimskiej ulicy, że wspomnienia przerodziły się w pasję. Dziś -- zaznacza -- liczą przede wszystkim na kontakty z młodymi Izraelczykami. -- Okazuje się, że to zwyczajni chłopcy i dziewczyny, jeśli już zrzucą gorset konwencji i stereotypów, który razem z bagażem zwykli zabierać do Polski. Mimo że o stosunkach polsko-żydowskich, szczególnie ostatnio, tak wiele się mówi -- nikt jednak poważnie nie próbował zorganizować regularnej wymiany młodzieży. -- Przy porządkowaniu z apomnianego oświęcimskiego kirkutu pracowaliśmy wspólnie z młodymi Niemcami -- mówi ładna, nastoletnia Renata Etmanowicz. Po spotkaniu, jakie zainicjowała w Polsce Halina Birenbaum, w którym uczestniczyło blisko 200 uczniów z izraelskich szkół, można było powiedzieć, że dzięki zapałowi młodych z Towarzystwa udało się przełamać lody: przyjechali do Auschwitz -- wyjechali z Oświęcimia -- mówią dziś z satysfakcją w TPP. W sprawie młodzieżowej wymiany kontynuują więc pertraktacje, nawiązano kontakty ze środowiskiem "oświęcimskich" wychodźców w Izraelu, diasporą rozsianą po świecie: wszystkimi Haberfeldami, których przodkowie w Oświęcimiu prowadzili wytwórnię słynnych wódek, Enochami. Przy ulicy Parkowej, w centrum, do dziś stoi dom rodziców kontrowersyjnego rabina Avi Weissa. 

Teraz staraniem Towarzystwa trwają prace przy odnawianiu chederu, będzie miejsce do organizowania wystaw, spotkań. Rozpoczęto starania o możliwość roztoczenia opieki nad byłą oświęcimską synagogą. -- Czcząc pamięć pomordowanych chcemy zwłaszcza przywracać pamięć otych, którzy w naszym mieście, wespół z Polakami, kiedyś żyli, kochali, budowali domy i wychowywali dzieci -- podkreśla Ganobis. 

Z. L.


Źródło: http://new-arch.rp.pl/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz